Artykuły

W branży weselnej wiosna 2020 roku przejdzie do historii jako jeden z najgorszych sezonów. Pandemia koronawirusa, przymusowa kwarantanna i ograniczenie kontaktów społecznych spowodowały, że wielu nowożeńców musiało błyskawicznie zmienić swoje weselne plany: przełożyć uroczystości lub całkowicie je odwołać. Tylko nieliczni zdecydowali się stanąć przed ołtarzem bez najbliższych i wymarzonego wesela. Niektórzy próbowali ratować klimat transmisją ceremonii ślubnej przez Internet. Obowiązkowym wyposażeniem nowożeńców stały się też ślubne maseczki ochronne.

kobieta w białej bieliźnie i w welonie na głowie stoi na pustyni

Tymczasem jeszcze niedawno Global IndustryAnalysts szacował, że rynek mody ślubnej osiągnie w 2020 roku przychody w wysokości blisko 70 miliardów euro. Na tych niezwykle obiecujących prognozach cieniem kładzie się jednak widmo popandemicznej recesji i ograniczenia w kontaktach. Negatywny wpływ mają też inne statystyki, głównie spadek popularności instytucji małżeństwa wśród młodych ludzi. Coraz mniej par w Europie decyduje się składać sobie przysięgę przed ołtarzem.

Popularność spada, wydatki rosną

Chociaż małżeństwo nie jest już tak popularną instytucją, jak kiedyś, to kwoty, jakie decydujemy się wydawać na ślubną imprezą mogą przyprawić o zawrót głowy.  W Stanach Zjednoczonych średni budżet na ślub to około 30 tys. euro, a w Nowym Jorku nawet 76 tys. euro. Podobnie rosną wydatki ślubne także w Europie. Francuzi wydają średnio na śluby 13 tys. euro. Przy czym w większości przypadków wydatki są ponad dwukrotnie wyższe niż planowano. Budżet na samą suknię waha się między  800 a 3 tys. euro, a często nawet więcej, w zależności od tego, czy panna młoda wybiera gotową suknię, szytą na zamówienie czy model od projektanta. Podobnie sytuacja wygląda w Polsce. Według raportu wedding.pl z 2019 roku 70% par  wydaje na wesele między 20 tys. a 60 tys. złotych, zaś na suknię ślubną między 2 a 3 tys. złotych.

kobieta w białej bieliźnie i peniuarze stoi
kobieta w białym gładkim biustonoszu z dodatkiem koronki

Idealna suknia ślubna z sieciówki?

To, że młodym nie zależy już na tradycji, nie oznacza, że nie chcą świętować tego dnia wyjątkowo. Wręcz przeciwnie, bardziej niż poprzednim pokoleniom zależy im na uroczystości, która będzie spektakularna i unikatowa, a także zgodna z wiodącymi trendami konsumenckimi: w artystycznym duchu bohemy, bardziej naturalna i przyjazna dla środowiska. Choć w wielu kwestiach młode pary zrywają z tradycją to niezachwiana pozostaje pozycja sukni ślubnej – wyjątkowe koronki, magiczne hafty, delikatny tiul, przewiewny szyfon z jedwabiu i delikatne satynowe wykończenia nadal są obiektem pożądania przyszłych mężatek. Zmienia się natomiast to, gdzie szukamy idealnej ślubnej kreacji.  Wielkie domy mody ślubnej przestały mieć monopol na kształtowanie gustów kolejnych pokoleń, a do gry wkroczyły mniejsze, designerskie marki i duże sieciówki, jak  H&M czy Zara, w których suknie można kupić za stosunkowo niewielkie kwoty. O ile pojawienie się kolekcji ślubnych w ofercie koncernów fast fashion zachwiało polityką cenową na rynku, o tyle młode marki oferujące modę ślubną wniosły do oferty lekkość i wygodę. Chcą zerwać z wizerunkiem sukni ślubnej jako sztywnego gorsetu iluzorycznie zmieniającego naturalne proporcje ciała. Według nowej fali projektantów suknia ma być piękna i elegancka, ale przede wszystkim wygodna, tak aby kobieta czuła się w niej przede wszystkim dobrze.

kobieta w białym gorsecie i białej spódnicy siedzie na masce starego samochodu z butelką whiskey

Co zadowoli pokolenie Z

Jesteśmy w momencie przejścia od tradycji do nowoczesności w postrzeganiu mody ślubnej, a kluczem wydaje się być oryginalność i wyjątkowość oferty. Średnie wydatki millenialsów na ślub znacznie wzrosły z powodu mediów społecznościowych, w których lubią porównywać się przyszli narzeczeni. Panny młode chcą, aby ich sukienka była jeszcze bardziej wyjątkowa niż przyjaciółek i za to gotowe są zapłacić zdecydowanie więcej. Do 2030 roku większość kupujących będzie jednak z pokolenia Z, które wychowało się w świecie cyfrowym i ma zdecydowanie inne potrzeby. Panny młode z generacji Z już teraz wydają do 20% mniej na ślubne stroje niż ich starsze koleżanki. Mają tendencję do przenoszenia wydatków tradycyjnie przeznaczanych na ślub na inne obszary, zwłaszcza na usługi. Często decydują się na wypożyczenie kreacji, a popyt na suknie do wynajęcia nigdy nie był tak wysoki. Wbrew powszechnemu przekonaniu moda ta dotyczy raczej zamożnej części społeczeństwa i nie ma związku z oszczędnością. Natomiast wpisuje się w ideę „sharingeconomy”, czyli ekonomii dzielenia się, i wrażliwości na środowisko w duchu zero waste.

kobieta w białej bieliźnie haftowanej
kobieta stoi w białej koronkowej bieliźnie z czerwonym kwiatem w dłoni
kobieta w białym biustonoszu z koronką

Jak wybrać bieliznę ślubną?

Choć ślub kojarzy się z bielą, podobnie jak ślubne linie bielizny, w zdecydowanej większości przypadków kobiety szukają bielizny typu „druga skóra”. Cielistej, gładkiej, możliwie bezszwowej i ultra komfortowej, tak aby pozostała niewidoczna pod delikatnymi zwiewnymi sukniami pełnymi wycięć i głębokich dekoltów. W tej kwestii pewnie niewiele się zmieni. Chodzi o dyskretne wsparcie i swobodę ruchu. Za to na odkrycie czekają nowe produkty. Na przykład koronkowe body z obniżonym tyłem do sukni bez pleców i z dekoracyjnymi rękawkami tworzącymi efekt tatuażu. Albo elementy garderoby i bielizny luźniej związanej ze ślubem, ale przydatnej w tym okresie. Młodzi są gotowi zainwestować więcej w doświadczenia. Ich stosunkowo nowe zachowania konsumenckie i otwartość na styl życia zbudowany wokół nastroju weselnego daje ciekawe możliwości. Uroczystości weselne rozciągają się w czasie na okres przed i po weselu. Bielizna na szalony wieczór panieński, odzież domowa na pogaduchy z przyjaciółkami tuż przed wielkim dniem, bielizna na noc poślubną i dedykowane stroje plażowe na miesiąc miodowy.

kobieta w bieliźnie modelującej i wysokich majtkach wyszczuplających
kobieta siedzi w białym sportowym biustonoszu
kobieta w beżowej bieliźnie siedzi w fotelu

Ślub w roku koronawirusa

Potencjalnych nisz ślubnych na rynku jest wiele. Potrzeba jednak kreatywności i odwagi, by z sukcesem w nich zaistnieć. Potrzebą czasów koronawirusa stały się specjalne maseczki ochronne pasujące do garnituru i sukienki, czyli zdecydowanie bardziej eleganckie niż maseczki medyczne. Posiadają różne zdobienia i motywy nawiązujące do romantycznego nastroju. Na zewnątrz wykonane są z tiulu, jedwabiu, batystu lub koronki. Pod spodem znajduje się warstwa bawełny, a pomiędzy nimi specjalna kieszonka na dodatkowy filtr. Nie trzeba dodawać, że również goście weselni będą szukać dla siebie eleganckich maseczek, o ile znów pojawią się możliwości organizowania weselnych przyjęć.

Każdy kto ma możliwości, umiejętności i surowce ruszył do produkcji maseczek ochronnych, które od 16 kwietnia staną się naszym obowiązkowym wyposażeniem w miejscach publicznych. Obowiązek dotyczy wszystkich, którzy znajdą się na ulicach, w urzędach, sklepach, zakładach usługowych czy miejscach pracy. Jakby nie liczyć, potrzeba milionów maseczek. Produkują je takie firmy, jak Vanilla, M-Max, Kris Line, Mitex, Unikat, Nipplex, Gaia, Corin, White Rvbbit, Nazeli, Ava, Kinga, Pigeon, Vena, Mat, Samanta czy Dama Kier.

Rozmawiamy z firmą Eldar, która na czas pandemii koronawirusa również musiała się przebranżowić.

Modna Bielizna: Dlaczego zaczęliście szyć maseczki?

Firma Eldar: Jest na nie teraz ogromne zapotrzebowanie. Także nasze klientki zaczęły pytać, czy będziemy je szyć. Wiele osób kupując bieliznę czy ubrania w Internecie, oczekuje, że w tym samym miejscu przy okazji zakupi również maseczkę.

Czy produkujecie maseczki komercyjnie, czy też jakąś ich część przekazujecie nieodpłatnie?

Na chwilę obecną maseczki jedynie sprzedajemy. Planujemy również promocję, przy której określoną ilość maseczek będzie można otrzymać gratis przy zakupach w naszym sklepie internetowym. Zachęcamy klientki, by w tych trudnych dla polskich marek czasach wspierały nas, wybierając polskie produkty.

Czy są jakieś instytucje, którym moglibyście przekazać je nieodpłatnie, gdyby zwróciły się z taką prośbą?

Początkowo mieliśmy problem z wyprodukowaniem odpowiedniej ilości maseczek ze względu na brak surowców, więc nie podejmowaliśmy takich kroków. W tej chwili zastanawiamy się nad przekazaniem części jednorazowych maseczek do szpitali.

Z czego są one wykonane?

W ofercie posiadamy dwa rodzaje maseczek: jednorazowe z flizeliny trójwarstwowej model: POFIZ B, POFIZ Z, POFIZ N, która posiada deklarację zgodności WE oraz wielorazowe, dwuwarstwowe z dzianiny i wewnętrznej warstwy flizeliny.

Gdzie można je kupić?

Pojedyncze sztuki w ilościach detalicznych dostępne są w naszym sklepie internetowym www.eldar.pl. Przy zamówieniach większych ilości prosimy o kontakt mailowy na adres sklep@eldar.com.pl.

Ile sztuk jesteście w stanie wyprodukować w ciągu dnia? 

Nasze możliwości to około 2500 sztuk.

Czy myśleliście o produkcji odzieży ochronnej, np. kombinezonów i fartuchów?

Tak myśleliśmy i mamy to w planach.

Koronawirus wywrócił większość naszych biznesów do góry nogami. Producenci bielizny szyją maseczki ochronne, sklepy stacjonarne z bielizną albo pozostają zamknięte, albo cierpią z powodu braku klientek.
Z dnia na dzień dotychczasowe zadania przestały mieć rację bytu. Pozostał Internet i media społecznościowe. Tylko jak się teraz komunikować z klientkami i klientami? O czym pisać? I czy pisać w ogóle?

Od razu zaznaczę, że nie mamy złotej recepty na social media w dobie zarazy. Sami szukamy i zastanawiamy się, jak to robić. Przeglądamy Internet i podglądamy lepszych od siebie. Poniżej chcemy Wam pokazać kilka fajnych naszym zdaniem przykładów działania z  branży bieliźnianej, na które trafiliśmy w sieci. Być może będą dla Was inspiracją do komunikacji we własnych kanałach społecznościowych.

JAK KOMUNIKOWAĆ?

Generalnie obecne strategie komunikowania się z fan(ka)mi można podzielić na dwa główne nurty: te nawiązujące do aktualnej sytuacji na świecie i te, którą ją ignorują (lub przynajmniej o niej nie wspominają). Każda z nich ma swoje plusy, o czym za chwilę dalej.

Nawiązywanie do aktualnej sytuacji ma tę zaletę, że odwołuje się do wspólnych doświadczeń. Praktycznie niezależnie od branży wszyscy jesteśmy mniej lub bardziej dotknięci globalną pandemią – dzieci nie chodzą do szkół, sklepy są zamknięte, raczej siedzimy w domu, o ile nie musimy wychodzić do pracy. Dzięki tej wspólnocie losu łatwiej o wzbudzenie emocji u naszych odbiorców. Kluczem w takiej komunikacji wydaje się jednak wiarygodność i empatia. Bo nie tylko my mamy ciężko – nasze klientki i klienci też.

Drugim typem strategii jest działanie „jakby wirusa nie było” i robienie „swojego”. I to też nie jest zły pomysł. No bo ileż można czytać o wirusie i życiu w czasie pandemii? Czasem trzeba się oderwać i dać głowie odpocząć, poczytać o rzeczach ciekawych i wartościowych, na które…wreszcie jest czas.

To teraz czas na przykłady. Można budować relację ze swoją publicznością pokazując, jak sami radzimy sobie z niecodzienną sytuacją. Czym się zajmujemy na przymusowej izolacji, jakie mamy pomysły na czas spędzony w domu itd. Zawsze można też wrzucać zdjęcia kotów – koty w Internecie lubimy ponoć najbardziej;) Podoba nam się, jak robi to Blanka Gankowska z Madame – na przykład kiedy gotuje w branżowym fartuchu. Albo Kasia Ludwiszewska ze StudioBra , która zakasała rękawy…i szyje maseczki, między innymi dla hospicjów.

A jeśli nie chcemy nawiązywać do epidemii? Trudno zresztą coś o niej pisać w każdym poście na Facebooku czy Instagramie. Tutaj także możliwości jest całe mnóstwo. Można edukować klientki (na przykład w kwestii dbania o bieliznę; odpowiedniego prania bielizny), można obalać mity dotyczące bielizny, np. te związane z rozmiarami i krojami, można w końcu pokazywać kolekcję, swój salon, organizować konkursy angażujące społeczność. I tak na przykład Bralicja edukuje na Instagramie, jak prać bieliznę, Brabirds na Facebooku prezentuje marki, z którymi współpracuje, Branny na fajnym, pomysłowym filmiku pokazuje kilka sposobów na noszenie kostiumu kąpielowego, a Chilli Atelier Brafittingu Ambasadorki swojego salonu.

CZY DA SIĘ JESZCZE SPRZEDAWAĆ?

Myślę, że to pytanie nurtuje teraz (prawie) wszystkich. Mimo że działalność stacjonarna sklepów jako taka ograniczona jest do minimum nadal można próbować sprzedawać swoje usługi i towary. Ważne jednak, aby forma sprzedaży wpisywała się w nową rzeczywistość handlową oraz żeby pamiętać o wspomnianej wcześniej empatii i wyczuciu. Duże wrażenie zrobiły na nas Instastories Francesci ze sklepu Red Velvet Lingerie we Włoszech (dziękujemy Stanikomanii za cynk!), w których pokazuje poszczególne części swojej oferty przy okazji informując klientki o możliwości kupienia u niej rzeczy online. Z kolei Ania Rubach-Hamela ze sklepu Chabur zaczęła wrzucać swoje zdjęcia pokazujące, jak fajnie zestawiać bieliznę z resztą garderoby. Każdy post opatrzony jest kodem zniżkowym z odniesieniem do sklepu online.

 

A co jeśli nie mamy sklepu internetowego? Wtedy rozwiązaniem z pewnością mogą być lajwy na Facebooku (w naszej branży specjalistką lajwową jest Agnieszka Socha z OnlyHer). Część sklepów zaprasza również swoje klientki na indywidualne konsultacje online i oferuje wysyłki ze sklepów stacjonarnych, jak Bradonna.

Osobną strategią komunikacji jest ta nastawiona na podtrzymywanie na duchu. Wydaje nam się, że w tej kategorii prym wiedzie Stanikomania. Jej posty maja na celu wspieranie BRAbranży w tym trudnym czasie – zarówno producentów, jak i salony bieliźniane. A wszystko w optymistycznym, energetycznym tonie dającym nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie normalnie. Dziękujemy :-) 

I na koniec – jest zupełnie OK nie chcieć się komunikować, nie mieć ochoty niczego wrzucać do sieci, nie szukać pomysłów i zaszyć się pod kołdrą. To jest sytuacja bez precedensu. Nikt tak naprawdę nie wie, co i jak trzeba robić. I nie dajmy sobie wmówić, że jest inaczej zaklinaczom rzeczywistości różnej maści.
Możemy próbować, możemy kombinować, ale nie musimy.

Pandemia koronowirusa spadła na nas nagle i w przeciągu dwóch tygodni kompletnie wywróciła dotychczasowe życie do góry nogami. Większość z nas siedzi zamknięta w czterech ścinach, dzieci nie chodzą do szkół, a biznes…stanął.

Zamknięte są nie tylko restauracje, kina czy siłownie, które objęte zostały odgórnym zakazem prowadzenia działalności, ale także sklepy, butiki i biura, które choć teoretycznie mogą funkcjonować – w praktyce nie mają po co. Te same problemy dotyczą większych podmiotów, jak choćby szwalni produkujących bieliznę. Na ten moment sprzedaż bielizny jest znikoma, więc szycie kolejnych sztuk i zapełnianie magazynów z reguły nie ma większego sensu. Na szczęście polscy producenci postanowili nie załamywać rąk, wzięli sprawy w swoje ręce i przestawiają produkcję na szycie maseczek, kombinezonów i innych produktów niezbędnych w sytuacji zagrożenia epidemicznego.  Jednocześnie pokazują, że nawet w trudnej biznesowo sytuacji chcą dorzucić swoją cegiełkę do walki z wirusem.  Szpitale i inne instytucje wysyłają alarmujące komunikaty o braku środków ochrony osobistej wśród lekarzy, pielęgniarek, ratowników, policjantów i strażaków oraz innych pracowników służb mających kontakt z osobami potencjalnie zakażonymi. Dodatkowe maseczki są niezbędne dla ich bezpiecznej pracy.  Szyjąc środki ochrony osobistej producenci nie tylko pomagają w szybszym i bezpieczniejszym poradzeniu sobie z epidemią, ale także zapewniają pracę swoim pracownikom w tym trudnym okresie.

MASECZKI

W odniesieniu do bieżącej sytuacji, panującej nie tylko w Polsce, właściciele marki Corin zdecydowali się pomagać placówkom medycznym, ośrodkom opiekującym się dziećmi i seniorami. Część maseczek ochronnych uszytych w ich zakładzie zostanie nieodpłatnie przekazana przy udziale partnerskiej Fundacji Zdrowy Biust z Pabianic niekomercyjnym podmiotom wykonującym działalność leczniczą oraz świadczącym usługi opiekuńcze, takim jak szpitale, hospicja, domy wychowawcze, pomocy społecznej, opieki nad dziećmi czy osobami starszymi. Pierwsza partia maseczek już trafiła do szpitali i najbardziej potrzebujących.

 

W województwie łódzkim szyciem maseczek zajmuje się również marka Kris Line z Głowna oraz Nazeli z Łodzi. W województwie podlaskim trwa akcja #szycieratujeżycie i specjalna zbiórka na materiały, z których później między innymi firmy Ava  bezpłatnie szyje maseczki dla lokalnych placówek medycznych. Maseczki w Białymstoku szyją również marki Kinga, Pigeon i Vena, a Mat wsparł maseczkami białostocki oddział pogotowia. Gaia natomiast pomaga swoimi maseczkami Białostockiemu Centrum Onkologii.  Na południu maseczki produkuje Ewa Bien, Samanta i Dama Kier, a na północy Polski Unikat.
Część z nich przeznaczona jest dla szpitali i innych służb, część firmy szyją z myślą, o indywidualnych osobach, które chciałyby się zabezpieczyć z różnych powodów, a mają problemy z kupnem maseczek.

…I NIE TYLKO

Firmy bieliźniane szyją nie tylko maseczki, ale także inne elementy ochrony osobistej, jak na przykład kombinezony. Produkcją tych ostatnich pochwaliła się między innymi firma Nipplex. Z kolei firma Julimex, znana głównie z produkcji majtek i bielizny wyszczuplającej jest również producentem taśm elastycznych i fiszbinów. Swoje materiały wysyła do firm szyjących maseczki.

Maseczki produkowane w firmach bieliźnianych w większości przypadków nie chronią co prawda przed wirusami, ale stanowią barierę ochronną i ograniczają ryzyko wynikające z kontaktu z nosicielami i zapobiegają odruchowemu dotykaniu twarzy, nosa, ust.

Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat maseczek, macie informacje na temat kogoś kto ich potrzebuje lub ma surowce do produkcji piszcie bezpośrednio do firm na Facebooku lub kontaktujcie się z nimi mailowo:

Corin/fundacja Zdrowy Biust: biuro@zdrowybiust.eu; www.maseczkaochronna.net.pl

Ewa Bien: https://ewabien.com//pl/maseczki.html

Kinga: eshop@kinga.com.pl

Nazeli: kontakt@nazeli.pl

Nipplex: nipplex@nipplex.pl

Samanta: office@samanta.pl

Szycie Ratuje Życie: https://www.facebook.com/events/534472997199514/

Lista firm oczywiście stale się poszerza – całkiem aktualny spis można znaleźć na fanpage’u Stanikomaniihttps://www.facebook.com/Stanikomania/

Zachęcamy do zaglądania i dopisywania nowych firm!

Organiczna bawełna, antyalergiczne włókno bambusowe i wielofunkcyjność koszulek nocnych, które z powodzeniem mogą pełnić rolę sukienek – to najważniejsze trendy w bieliźnie nocnej. Pewne jest też, że w nadchodzącym sezonie królować będą nasycone kolory: mocny róż, wyrazisty granat i fiolet. Co jeszcze będzie na topie?

Trend eko: naturalne tkaniny z certyfikatem

To jeden z najważniejszych kierunków, w których zmierza obecnie cała branża fashion – bezpieczne dla skóry, naturalne tkaniny, pozbawione syntetycznych dodatków. „Rodzaj materiału ma szczególne znaczenie w przypadku bielizny nocnej przeznaczonej dla kobiet w ciąży i mam karmiących – mówi Justyna Grodzińska, twórczyni i właścicielka polskiej marki Doctor Nap. – Dlatego stawiamy na organiczną bawełnę i włókno bambusowe, które posiada naturalne właściwości antybakteryjne i nie wywołuje reakcji alergicznych”.

Zarówno bawełna organiczna, jak i bambus charakteryzują się wysoką oddychalnością, zapewniając skórze naturalną termoregulację niezależnie od temperatury otoczenia. Naturalne włókna są też znacznie bardziej wytrzymałe: nie ulegają odkształceniom czy rozciągnięciu podczas prania, posłużą nam więc zdecydowanie dłużej niż bielizna wykonana z tkanin ze sztucznymi domieszkami. Niezwykle miękkie i delikatne, przyjemnie otulają skórę mamy i dziecka. Kupując koszulkę nocną lub piżamę, warto też zwrócić uwagę na to, czy materiał posiada odpowiednie certyfikaty, przede wszystkim OEKO-TEX Standard 100, który gwarantuje, że tkanina jest bezpieczna dla skóry już od pierwszego dnia życia.

Wielofunkcyjność na topie

Dwa, a nawet trzy w jednym? Czemu nie! Projektanci prześcigają się dziś w tworzeniu ubrań, które łączą w sobie różne funkcje. Odzież nocna i domowa jest tu świetnym przykładem. Koszulki nocne dla kobiet w ciąży i mam karmiących w ciągu dnia stają się wygodnymi sukienkami, a piżamy – dresami. Granice pomiędzy poszczególnymi kategoriami ubrań zacierają się, pozwalając na bardziej swobodne podejście do mody. Dwuczęściowe piżamy w sportowym stylu sprawdzą się świetnie jako komfortowy homewear, a kolorowe koszulki nocne jako casualowe sukienki. Takie podejście do projektowania bielizny nocnej prezentuje marka Doctor Nap, tworząc kolekcje koszul i piżam, które dzięki wysokiej jakości tkanin i precyzji wykonania mogą służyć nie tylko do spania.

Wyrazista kolorystyka: lato nie będzie pastelowe

Sezon wiosna-lato 2020 będzie należał do wyrazistych kolorów i wzorów. Soczysty róż „dolce vita”, mocny fiolet i głęboki granat „cosmos” królować będą nie tylko na marynarkach czy sukienkach, ale także wśród bielizny nocnej. Hitem są zwierzęce printy, szczególnie paski przypominające skórę zebry, które występują nie tylko w wersji czarno-białej, ale również w połączeniu z mocnym kolorem. Na topie będzie też klasyczna ognista czerwień, która jest niezwykle kobieca, oraz niewinna biel stanowiąca dobrą przeciwwagę. Oczywiście w modzie pozostaje także klasyka: nieśmiertelna biel i czerń oraz różne odcienie szarości. „Projektując naszą bieliznę nocną, czerpiemy inspiracje zarówno ze świata sportu, jak i mody, dzięki czemu nasza oferta jest tak szeroka i zróżnicowana” – podkreśla Justyna Grodzińska.

Najnowsze trendy w bieliźnie nocnej i ciążowej sprawdzisz na https://doctornap.com/.

Rynek bieliźniany intensywnie się rozwija i zmienia. Podążanie za trendami jest ważne, jednak to konstrukcje biustonoszy są najistotniejsze w przypadku firmy gorseciarskiej, która stawia na indywidualny dobór bielizny i zdrowie. Różne rodzaje konstrukcji mają swoje zadania: podnoszą biust, stabilizują lub gwarantują komfort. Jedno jest pewne, efekty te osiągamy dzięki zastosowanym materiałom, a do najbardziej popularnych w bieliźnie należą koronki, hafty i dzianiny.

 

Koronki

Niegdyś uznawane były za jedne z najszlachetniejszych materiałów, na które mogła pozwolić sobie tylko najzamożniejsza część społeczeństwa. Wykonywane były ręcznie i wymagały niezwykłej precyzji i nakładu pracy. Obecnie większość produkuje się mechanicznie, choć na wzór tych z minionych czasów. Najdroższym typem koronek są koronki Leavers, do produkcji których używa się znacznie większej ilości nici niż w pozostałych. Charakteryzują się bogactwem detali, zróżnicowanym tłem oraz widocznym wzorem. Nie są elastyczne, za to bardzo delikatne. Najczęściej wykonuje się z nich wstawki lub łączy z podszewką, której kolor prześwituje spod koronkowego wierzchu.

Wraz z postępem technologicznym powstały, prostsze i szybsze w wykonaniu, koronki Raschel, wykorzystywane w kolekcjach masowych. Często do ich składu dodaje się włókno Lycra, które sprawia że koronka jest elastyczna i dopasowuje się do pożądanego kształtu. W przypadku bielizny, elastyczność jest bardzo ważną cechą. Koronek, które w swoim składzie posiadają Lycrę, można użyć jako element dekoracji ramiączka lub pasa obwodu biustonosza. Również doskonale sprawdzą się w biustonoszu typu bralette , a w przypadku gdy jedna z piersi jest mniejsza – optycznie skorygują asymetrię. Samą koronkę można wykorzystać do biustonoszy na drobny biust.  W przypadku, gdy chcemy jej użyć  w biustonoszach na średni i większy biust, powinna zostać wzmocniona siatką stabilną lub pianką bawełnianą. Połączenie delikatnej koronki ze stabilnym podkładem pozwoli nam zachować, tak ważne przy dużych biustach, cechy, jak stabilność, podniesienie i wymodelowanie piersi.

model Cziczi, Samanta

Hafty

Haftowanie jest metodą ozdabiania tkanin i dzianin, polegającą na wyszywaniu na materiale wzorów za pomocą igły i nici. W odróżnieniu od koronki, w przypadku haftu tło i wzór są tworzone oddzielnie. W przeszłości hafty wykonywane były wyłącznie ręcznie. Obecnie produkuje się je maszynowo, a współczesne urządzenia pozwalają na wykonanie niemalże każdego wzoru. Coraz częściej zamiast produkować gotowy, wcześniej wyhaftowany materiał, hafty powstają na zamówienie, według wskazanego wzoru.

Kultowe biustonosze typu soft najczęściej wykonywane są z haftów na podkładzie ze stabilnej siatki, czyli takiej, która się nie rozciąga. Brak elastyczności powoduje, że taki biustonosz ustabilizuje, podniesie i zaokrągli biust. W przemyśle bieliźnianym równie popularny jest haft elastyczny, którego bazą jest siatka elastyczna, wykonywana najczęściej z nici poliestrowych z dodatkiem Lycry. Z uwagi na swoją rozciągliwość stanowi ona alternatywę dla innych elastycznych materiałów, jak koronka Raschel czy dzianina.

model Hazel, Samanta

Dzianiny

Dzianina powstaje w wyniku tworzenia oczek z jednej lub kilku nitek i ich łączenia. Jest miękka i elastyczna, dzięki czemu dopasowuje się do ciała. W ogólnej nomenklaturze wyróżniamy dwa typy dzianin: o splocie rządkowym lub kolumienkowym. Dzianiny rządkowe wykorzystuje się w przemyśle odzieżowym jako dżersej czy dzianinę swetrową.  Z nich szyje się odzież loungewear i bieliznę nocną. Dzianina kolumienkowa stosowana jest w produkcji bielizny jako siatka, koronka Raschel czy trykot. Zaletą takich materiałów jest fakt, że są znacznie bardziej elastyczne niż dżersej czy dzianina swetrowa. Są też znacznie mniej podatne na kurczenie i wypychanie. Taka dzianina po rozciągnięciu powinna powrócić do swojego oryginalnego kształtu.

Ważną cechą dzianin jest ich gramatura, czyli masa materiału w odniesieniu do metra kwadratowego. Z reguły im cięższa dzianina, tym grubsza, a im lżejsza tym delikatniejsza. Dzianinę o grubszej gramaturze (od 200g/m2) stosuje się na boki biustonosza. Szczególnie istotne jest to przy dużych rozmiarach, gdzie biust jest cięższy, a zbyt wiotki materiał może wbijać się w ciało i powodować dyskomfort. Dzianiny o lżejszej gramaturze sprawdzą się w biustonoszach na drobny biust typu bralette. Trykot z reguły wykorzystywany jest na boki oraz środek biustonosza. Jest miękki i elastyczny a przy tym nie gniecie się. Wysoka zawartość elastanu powoduje, że gładko przylega do ciała. Dobrze znosi tłoczenie, czyli modelowanie na gorąco, więc używany jest do biustonoszy z miseczkami termicznie profilowanymi, bezszwowymi.

W bieliźnie wykorzystuje się też siatki stabilne i elastyczne. Siatki stabilne najczęściej służą do produkcji miseczek biustonoszy typu soft, które często są tłem dla haftu. Z kolei siatkę elastyczną można użyć do obleczenia miseczek lub jako wstawki dekoracyjne. Znacznie lepiej sprawdzi się przy rozwiązaniach typu bralette czy top ponieważ pracuje razem z ciałem, nie krępuje ruchów i idealnie dopasowuje się do anatomii ciała.

model Mamba, Samanta

Dodatki

Podobnie ważne jak główny materiał, są dodatki, czasami niewidoczne gołym okiem. Bez nich biustonosz nie spełniałby swoich funkcji. Mowa o fiszbinach, gumach i zapięciach. Fiszbiny odpowiadają za modelowanie piersi. Dostępne są w kilku rodzajach: sztywne i bardziej elastyczne, metalowe lub plastikowe.  W przypadku stalowych istnieje mniejsze ryzyko ich pęknięcia, nawet przy dużych rozmiarach. Warto sprawdzić czy zastosowane druty są zabezpieczone antykorozyjnie i czy posiadają atesty bezpieczeństwa. Niezmiennie w parze z fiszbinami idzie tunel, czyli stabilna taśma z pustym środkiem, przez którą przewleka się drut. Tunel maskuje fiszbinę, a także chroni skórę przed otarciami.

Dzięki elastycznym gumom bielizna lepiej dopasowuje się do ciała, zostaje na swoim miejscu a materiał się nie roluje. Wyróżniamy gumy płaskie i okrągłe. Z reguły do wykończenia bielizny stosuje się gumy płaskie o różnej grubości i gramaturze. Gumy wąskie, o szerokości około 3 mm, wykorzystuje się do wykończenia górnej części miseczek biustonosza, dzięki czemu miski lepiej przylegają do piersi. Gumy szersze (zazwyczaj 0,5-1,5 cm) stosuje się do boków biustonosza i pasa obwodu w figach. Elastyczne gumy to również ramiączka, które, z racji że pomagają utrzymać ciężar całego biustu, posiadają znacznie większą gramaturę niż gumy wykończeniowe. Wiele firm stosuje stopniowanie szerokości ramiączek – im większy rozmiar misek tym ramiączko jest szersze.

Haftka, będąca zapięciem w biustonoszu, składa się z dwóch kolumn – haczyków i pętelek. W bieliźnie gorseciarskiej najczęściej używa się haftek o wymiarach 3×2 ( trzy kolumny i dwa rzędy) oraz 3×3 (trzy kolumny i trzy rzędy). Szerokość haftki dopasowana jest do rozmiaru biustonosza. Warto również sprawdzić czy brzegi haftek są miłe w dotyku.

Również istotne są haczyki i regulatory. Dzięki nim biustonosz można dopasować pod indywidualne kształty każdej kobiety. Najlepiej jeżeli wykonane są z metalu, gdyż w przeciwieństwie do plastikowych, nie będą się łamać. Dzisiejsza technologia pozwala na wykonanie praktycznie każdego koloru, warto jednak zadać producentowi pytanie w jaki sposób owe dodatki zostały zabarwione. Metal pomalowany jeszcze przed wykonaniem poszczególnych komponentów dłużej utrzyma swoją oryginalną barwę.

Materiał przygotowany we współpracy z firmą Samanta
tekst: Kornelia Adamek

Zastanawiacie się pewnie o co chodzi w tym tytule? Otóż, wszyscy wiemy, że każda kobieta, niezależnie od rozmiaru  piersi, potrzebuje wygodnego, dobrze dobranego i wspaniale uwydatniającego jej auty biustonosza. I bardzo dobrze! Źle dobrany stanik nie tylko nie podkreśla walorów biustu, ale też obciąża kręgosłup. W tej kwestii profesjonaliści już zadbali o kobiety i oferta dla nich jest bogata. Nadszedł więc taki moment, by na poważnie zająć się mężczyznami.

Statystyczny mężczyzna do tej pory kupował bieliznę w supermarkecie obok stoiska warzywnego, albo trójpak na wyprzedaży w jednej z sieciówek. Produkty te, poza kolorowym wzornictwem, nie wnosiły nic do komfortu i przyjemności użytkowania. Męskie slipy czy bokserki różniły się tylko metką albo grafiką. Mężczyzna raczej nie zwracał uwagi na komfort, albo zwracał, ale myślał, że nic nie może z tym zrobić i będzie poprawiał swoje bokserki przez całe życie, bo taki jego męski los. Obtarte uda, rolowanie się nogawek, ciągłe poprawianie „interesu” jest standardem przy „bawełniankach”. Teraz już wiadomo, że tak być nie musi!

W Polsce od roku, a na świecie już od 13 lat (!!!), marka SAXX stara się przełamać ten stereotyp. Założyciel marki, Trent Kitsch, gdy skończył karierę bejsbolisty, lubił jeździć z ojcem na ryby. Po kilku godzinach w oślizgłym i mokrym kombinezonie miał otarcia w miejscach intymnych. Zastanawiał się, co zrobić, aby tego uniknąć. Odpowiedzią była bielizna projektowana w zupełnie inny sposób. Odpowiedzią był SAXX! Trent opatentował rozwiązanie technologiczne, które daje niezwykły komfortBallPark Pouch® (utrzymanie klejnotów we właściwym miejscu). Bokserki mają wszyte panele w kształcie hamaka, co zapobiega tarciu skóry o skórę. Klejnoty rodowe są w ten sposób oddzielone od ud.  Ponadto zastosowano oddychające siateczkowe panele i rozwiązanie FLAT Out Seams , czyli płaskie szwy, które znajdują się na zewnątrz bielizny. Tak wygląda strona techniczna tych produktów, trudno jednak słowami opisać komfort i przyjemność użytkowania SAXX’ów. To trzeba sprawdzić samemu. Pierwsze założenie tych majtek daje uczucie całkiem inne niż do tej pory, ale najlepsze jest to, co dzieje się po dłuższym użytkowaniu, bo z SAXX’ami nie sposób się rozstać.

Warto wspomnieć o materiale, z którego uszyte są SAXX’y, bo to też ważne dla komfortu i uniknięcia otarć. Marka odchodzi od bawełny na rzecz nowoczesnych włókien, takich jak: modal, wiskoza, nylon i poliester. Włókna te charakteryzują się odprowadzaniem wilgoci na zewnątrz i  wysoką oddychalnością, a do tego są miłe w dotyku. Każdy, kto choć raz miał na sobie coś z modalu lub wiskozy, wie na pewno o czym mowa.

SAXX starannie dobiera materiały odpowiednio do przeznaczenia danego modelu. Majtki codzienne (modele: VIBE, ULTRA, PLATINIUM) są wykonane z wiskozy i modalu. SAXX’y treningowe (modele: KINETIC, QUEST) to odpowiednio dobrana mieszanka poliestru i nylonu. Jedynym modelem, w którego składzie mamy bawełnę i modal jest UNDERCOVER.

Każdy z nas boi się czegoś nowego, niewiadomego i niesprawdzonego. Potem, kiedy tego spróbujemy, trudno sobie wyobrazić, że mogliśmy bez tego żyć. Tak jest z SAXX’em. Tej marce zaufało już wielu wspaniałych mężczyzn. Możecie o tym poczytać na www.saxx.pl

Zapewne wszyscy znacie to uczucie, kiedy siedząc na jakichś oficjalnych prezentacjach w myślach tylko odliczacie czas do przerwy kawowej i tęsknym wzrokiem zerkacie w stronę ekspresów i tac z ciasteczkami. Na szczęście prezentacja kolekcji na nadchodzący sezon w wykonaniu dziewczyn z zespołu Samanty zupełnie nie wpisuje się w tę kategorię spotkań. A wszystko to za sprawą autentycznej pasji i góralskiego temperamentu pani Eli i pozostałych prowadzących. Ale zacznijmy od początku.

Pani Ela Adamek zdradza kulisy powstawania kolekcji Samanty.

A na początku pani Ela opowiedziała o tym, jak powstają kolekcje od momentu, w którym pojawia się pomysł na kolekcję, przez wybór materiałów, odszywanie próbek, aż po dostarczanie gotowych modeli do sklepów. I nie jest to łatwy ani szybki proces! Po krótkim wprowadzeniu przyszła pora na wręczenie nagród partnerom, którym w ubiegłym roku udało się sprzedać ponad 1000 sztuk biustonoszy Samanta. Wyróżnione sklepy obdarowane zostały iście góralskim upominkiem – tak zwaną herbatą „z prądem”.

Po szybkim podsumowaniu roku i prezentacji najlepiej sprzedających się modeli oraz niezwykle ciekawym podsumowaniu ogólnoświatowych trendów w modzie (athleisure, ekologia, powrót do rękodzielnictwa) przyszła pora na gwiazdę spotkania, czyli jesienno-zimową kolekcję. I tu muszę przyznać bardzo spodobała mi się koncepcja, którą wybrała Kornelia Adamek, projektantka marki Samanta. Zamiast starać się skopiować międzynarodowe, kosmopolityczne trendy Kornelia sięgnęła po lokalne inspiracje i wróciła kolekcją w miejsce, z którego marka Samanta się wywodzi – w góry. Jednocześnie tradycyjne motywy połączyła z dominującymi na światowych rynkach tendencjami – dbałością o środowisko oraz modą na sportowe elementy.  

Moim zdaniem powrót do korzeni wypadł bardzo udanie, a nazwy poszczególnych modeli kolekcji i detale haftów nawiązujące do tatrzańskiej roślinności to strzał w dziesiątkę. Zobaczcie zresztą sami! Zapraszamy do podróży krajoznawczej po południowej Polsce:

Linia Sophie – nowy kolor!

Wygodny biustonosz z pianką Spacer 3D w nowym, koralowym wydaniu.

Linia Hazel

Pozostajemy w modnym, koralowym odcieniu. Hafty połączone z beżowym tiulem tworzą piękne tatuażowe efekty – znak rozpoznawczy Samanty. Dwa modele – A143 i A338 inspirowane były modnym krojem braletki, przy czym ten pierwszy model poszerzony został o rozmiary w najwęższym obwodzie (65cm) do miski K.

Linia Valeria

Inspirowana Valerianą sambucifolia, czyli kozłkiem bzowym. Coś dla fanek subtelnego błysku – szwajcarski biszkoptowy haft (z kozłkiem!) ma wplecioną lureksową nitkę.

Linia Daniela

Soldanella carpatica, czyli po prostu urdzik karpacki jest bohaterem haftów zdobiących te niezwykle zmysłowe modele. Black is back, że tak powiem.

Linia Osi

Osi, czyli nie kto inny jak oset. Taki niepozorny, w subtelnym różu, a to właśnie w przypadku tej linii pojawiają się konstrukcyjne nowości: A125 soft bralette z pionowymi i ukośnymi cięciami, dzięki którym model dostępny jest do miski 80H oraz A144 soft bralette, czyli klasyczna miękka braletka na fiszbinie.

Linia Viola

Wrzosowe komplety inspirowane fiołkiem, czyli po łacinie Violą właśnie. Piękny szwajcarski haft nawiązujący do góralskiej kultury i welurowe akcenty.

Linia Mona

Kolejny tatuażowy hit w kolorze roku 2020 instytutu Pantone, czyli classic blue. To nowa odsłona kolorystyczna (po zielonym) tego bestsellerowego modelu.

Linia Roja

Za sprawą Roi znowu wracamy w Tatry i podziwiamy uroczego kwiatka – rojnika górskiego.

Linia Vera

To mój osobisty faworyt kolekcji. Nazwa linii pochodzi od Ciemiężycy zielonej (Veratrum Iobelianum Bernh) . Komplety z tej linii zostały wykonane z dzianiny ciętej laserowo, w skład której wchodzi innowacyjne włókno ROICA. Jest ono nie tylko niezwykle elastyczne, ale także przyjazne dla środowiska – pod koniec swojej żywotności rozpada się bez uwalniania szkodliwych substancji. Tak na marginesie to w całej prezentowanej kolekcji Samanty widać realny wysiłek włożony w produkcję, o której można powiedzieć, że jest odpowiedzialna ekologicznie. Materiały stosowane w produkcji są certyfikowane, hafty pochodzą z Polski lub Szwajcarii, a cała produkcja odbywa się w Makowie Podhalańskim. Brawo!

Linia Zula

Zula (od łacińskiej nazwy Kosmatki, Luzuli) to kolejna stonowana kolorystycznie propozycja z haftem z motywem liści w kolorze cappuccino.

Linia Tiana

Ponadczasowe komplety z geometrycznym motywem zawdzięczają swoją nazwę Goryczce Kropkowanej (łacińska nazwa: Gentiana Punctata).

Linia Perla

Jeśli komuś Perla spodobała się w kolekcji wiosna/lato 2020 to mamy dobrą wiadomość – na jesień/zimę wraca w eleganckiej czerni.

Oczywiście po prezentacji znalazł się czas na ciastka i kuluarową wymianę wrażeń:)

Z influencerkami i influencerami pracuje już wiele firm bieliźnianych, ale są jeszcze takie, które nie wiedzą, jak to robić. W poniższym wywiadzie spotkały się najbardziej znane polskie influencerki, które specjalizują się w tematyce ciałopozytyw- ności i bielizny, by opowiedzieć o tajnikach swojej influencerskiej pracy: Katarzyna Kulpa, Ula Chowaniec, Katarzyna Kramnik, Urszula Turkiewicz i Agata Grysiak. Nikt o bieliźnie nie wie tyle, co one. Nikt tak dobrze nie zna oferty rynkowej i nie orientuje się w nowościach jak one. A przede wszystkim nikt nie ma tak zaangażowanej wokół siebie społeczności. Nasze rozmówczynie prowadzą blogi, są aktywne w mediach społecznościowych i wspierają różne ciałopozytywne akcje.

„Modna Bielizna”: Załóżmy, że jedna z firm bieliźnianych chciałaby podjąć z Wami współpracę, ale nie wie jak. Podpowiedzcie, od czego powinna zacząć?

Ula Chowaniec, blogerka, „Galanta Lala”: Przede wszystkim chciałabym odczarować poczucie dystansu. Tak naprawdę wystarczy po prostu napisać – jesteśmy pod mailem i w social mediach. Wcale nie trzeba się do tego szczególnie przygotowywać, naprawdę! Chociaż doceniam, kiedy marka, kontak- tując się ze mną, ma świadomość, że reprezentuję bardzo konkretną grupę klientek i ma dla tej grupy ofertę. Moja dzia- łalność to aktywizm, ale też tworzenie treści. Firma nie musi mieć nie wiadomo jak rozbudowanej strategii komunikacyjnej – dla mnie najważniejszy jest produkt i jego użyteczność dla moich czytelniczek.

Kasia Kulpa, blogerka, „Stanikomania”: Najprościej po prostu napisać maila albo skorzystać z formularza kontaktowego na blogu, albo wysłać wiadomość na stronie na Facebooku czy Instagramie. Czasem nawet można się do mnie dodzwonić, ale przyznam szczerze, że mail jest moim ulubionym kanałem, jeśli mamy się dopiero poznać. Co do przygotowań, to warto oczywiście zerknąć na blog i zorientować się nieco w tematyce (raczej biustonosze niż pończochy i w rozmiarach raczej większych niż mniejszych, choć w sumie – nie zamykam żadnej drogi!) i w skrócie przedstawić mi swoją firmę. Jesteś małą firmą, dopiero zaczynasz? Tym bardziej uderzaj do mnie. Nawet jeśli nie zrobię ci od razu pakietu recenzji z 40 zdjęciami każda, na pewno możesz liczyć na zainteresowanie, może nawet wrzutkę na Insta, a już na pewno na przekazanie ci wrażeń z przymiarki twojego biustonosza.

Katarzyna Kramnik, Agata Grysiak, Urszula Turkiewicz blogerki „Miski Dwie”: Zachęcam do podejścia łopatologicznego – mail z informacją, że chcecie w taką współpracę wejść, absolutnie wystarczy! Odpowiadamy na wszystkie wiadomości, niezależnie od tego, czy autorem jest pracownik działu marketingu wielkiej firmy, czy osoba, która w zaciszu swojego domu szyje coś na nieprzemysłowym Singerze. Dla nas największą wartością w firmie jest jej produkt, a nie format przedsiębiorstwa. Chcemy promować rodzime marki, a zwłaszcza te mniejsze, które dzięki nam mogą się choć trochę wybić i pokazać szerszemu gronu odbiorców. W gratisie damy wam jeszcze uśmiech na drogę i sześć trzymanych za rozwój firmy kciuków! Są marki, z których przedsta- wicielami wypracowałyśmy sobie przemiłe, osobiste relacje, dzwonimy do siebie z problemami typu ząbkujące dziecko albo walka ze skarbówką. Pamiętajcie, że jesteśmy też tylko ludźmi, i nic, co ludzkie (w tym niewiedza na temat influencer marketingu), nie jest nam obce!

Jakie formy promocji możecie zaproponować firmom?

Kasia Kulpa: Najchętniej zaczynam współpracę od szczegółowej recenzji produktu, by poznać markę i móc z przekonaniem o niej opowiadać. Moim odbiorczyniom najchętniej polecam to, co sama już dokładnie przetestowałam, co dobrze znam i w co wierzę. Jestem zapaloną recenzentką i jest to mój ulubiony rodzaj pracy, ale nie jedyny. Gdy już poznam twój produkt – sky is the limit! We współpracy z markami tworzę też np. opisy całych kolekcji, reportaże z firm, wywia- dy, także reportaże z salonów brafittingowych. Możemy też wspólnie zorganizować konkurs. Staram się, żeby konkursy czy plebiscyty – nawet jeśli są proste, bo nasi odbiorcy mają coraz mniej czasu i coraz trudniej przykuć ich uwagę – były twórcze i stanowiły zaproszenie do rozmowy o tym, czego oczekujemy od bielizny, jakie emocje w nas budzi, co dzięki niej odkrywamy… Właściwie wszystkie moje teksty są takim zaproszeniem. Jeśli chodzi o rodzaj publikacji – mój żywioł to dłuższe formy, ale ciekawa wrzutka lub story na Instagram czy Fejsa mogą być opcją. Muszę jednak najpierw wiedzieć, o czym się wypowiadam, czyli poznać produkt i uznać, że moje odbiorczynie ten produkt zainteresuje. Dzięki temu możemy szybko przykuć uwagę stanikomaniaczek, czyli superzaangażowanej grupy osób, które chcą poznawać i kupować wyselekcjonowaną bieliznę.

Miski Dwie”: Formuła współpracy z nami zmieniała się na przestrzeni lat. Z przyczyn oczywistych zaczynałyśmy od barteru, ponieważ dopiero się rozpędzałyśmy. Obecnie barter traktujemy jako wyjątkowy ukłon w stronę stałych firm – gości, do których produktów mamy już zaufanie, lub małych manufaktur, których po prostu nie stać na nas. Mamy to szczęście, że możemy pomóc świeżym twórcom wypłynąć na szersze wody, więc robimy to (to jest mała namowa: tak, piszcie do nas, naprawdę chcemy u siebie więcej niedużych firm)! Podstawową jednak formą współpracy jest recenzja danego produktu, okraszona szczegółowymi zdjęciami, za którą rozliczamy się na podstawie faktur VAT. Umów nie zawieramy, ponieważ praktyka pokazała, że wydłuża to i utrudnia cały proces, a egzekwowanie jej zapisów np. w wypadku zaniedbania ze strony kontrahenta jest po prostu dla nas nieopłacalne czasowo i finansowo. W 99% przypadków wystarczą mailowe ustalenia, do których możemy się potem wspólnie odnieść. Dodatkowo prawie każdy model poja- wia się chociaż raz na naszym Instagramie i Facebooku, ale ponieważ są to platformy zarządzane zewnętrznie, to bloga traktujemy jako nasz główny kanał. Z przyjemnością organi- zujemy także konkursy dla czytelników, bo to jedna z bardziej ekscytujących rzeczy, jaką możemy dla fanów zrobić.

Ula Chowaniec: Najpopularniejszą w naszej części galaktyki formą współpracy są recenzje. Ich wartość jest podwójna: z jednej strony jest to okazja do pokazania produktu, a z drugiej, z perspektywy klientek, to szansa na rozsądne zakupy produktu, który spełni ich bardzo konkretne oczekiwania. Na recenzji możliwości współpracy wcale się nie kończą,
w gruncie rzeczy jedynym ograniczeniem jest kreatywność. Z mojego doświadczenia wynika, że w większości współ- praca to długofalowe relacje, które nie ograniczają się do komercyjnych postów. W takich relacjach chętnie wspieram interesujące przedsięwzięcia marek i nie mam oporów przed polecaniem ich czytelniczkom. To jest dla mnie sytuacja idealna i jeśli miałabym nam wszystkim czegoś życzyć, to właśnie takiego podejścia.

Czy jest coś, co może Was zniechęcić do współpracy z marką?

„Miski Dwie”: Najłatwiej – niesłowność i bałagan w organi- zacji. W naszej pracy kluczowe jest zapełnianie kalendarza wpisów na kilka miesięcy do przodu, dzięki czemu wiemy, w których miesiącach będziemy miały większe obłożenie, i jak dopnie się nam budżet roczny. Opłaty od firm przezna- czamy głównie na zakup sprzętu do zdjęć, wyjazdy w ra- mach targów, opiekę nad domeną, serwer, prawnika itd., czyli rzeczy, których nie da się odłożyć na potem, bo ich brak może sparaliżować dalsze działanie. Nagły brak w budżecie kilkuset złotych, które zaplanowane zostały już w zeszłym roku, może spowodować spory problem. Po pierwsze, zdarzają nam się sytuacje, że firmy rezerwują terminy recenzji, a potem urywają kontakt. Czasami po jednej, korzystają z tego, że oferujemy zniżki przy większej ilości zamówionych terminów. Potem miesiącami przebijamy się przez kolejne osoby w danej firmie, które nie mają pojęcia, kim jesteśmy, co robimy, o co w ogóle chodzi i czego my chcemy… A na końcu docieramy do osoby, która miała być kontaktowa, i dowiadujemy się, że zarząd czy szefowa marketingu z nas zrezygnowali, tylko nikt nas nie poinformował, albo że czynione razem ustalenia (wraz z datami, negocjowaniem kwot i wyborem produktów) były wyłącznie niezobowiązującym teoretyzowaniem. Miałyśmy wręcz sytuację, że kierowano nas do kontaktu z osobą, która od dobrego roku nie pracowała już w firmie, ale u konkurencji. Po drugie – kultura kontaktu. Bywa, że odzywają się do nas osoby, które zupełnie otwarcie piszą: „Nie wiem, jak się nazywacie”, albo robią błędy w naszych imionach czy nazwiskach, mimo że sprawdzenie, jak się nazywamy, zajęłoby minutę, grożą pozwami za negatywną opinię o produkcie (sic!), albo namawiają do pisania nieprawdy, np. „Tylko ten stanik bez ramiączek utrzyma biust w rozmiarze G!”. Wychodzimy z założenia, że zasada „szanujmy się” powinna być wzajemna. Jeśli my Was szanujemy, to i Wy nas szanujcie. Nam też zdarzy się literówka czy zgubimy maila w skrzynce, ale nie róbmy z tego normy.

Ula Chowaniec: Tym, czego bardzo nie lubię, jest nagłe urywanie kontaktu, kiedy podaję wycenę. To przykra sytuacja. O wiele lepsze wrażenie robi na mnie: „W tej chwili nie mamy na taką współpracę budżetu, ale chętnie wrócimy do tematu za pół roku”. To jest argument, który totalnie rozumiem. Innym „błędem” jest oczekiwanie współpracy za barter. Ujęłam go w cudzysłów, bo wierzę, że takie podejście do współpracy wynika z niedoprecyzowania celów. Jeśli tym, czego chcemy dla marki, jest krótki post o treści „Superstanik, biorę!” okraszony zdjęciem – OK, jest to świadczenie +/- równoważne. Ale jeśli oczekujemy czegoś więcej, warto na takie zlecenie alokować budżet.

Kasia Kulpa: Czasem aż chce mi się krzyczeć: drogie firmy, nie milczcie! Chodzi mi o wasze odpowiedzi na moje działania, a przede wszystkim – na reakcje społeczności. Zaglądajcie do komentarzy, reagujcie śmiało na pojawiające się tam pytania – na które często tylko wy znacie odpowiedź. Moje odbiorczynie są przyzwyczajone do dialogu z markami, czują wtedy, że ich potrzeby są dostrzegane. W ten sposób możecie tylko zyskać w ich oczach. Nie zmuszam, ale bardzo mocno do tego zachęcam! Jeśli chodzi o organizację kontak- tów i współpracy – ogólna dobra zasada brzmi: szanujemy nawzajem nasz czas, nie zostawiamy spraw w zawieszeniu, nie oczekujemy inwestowania dużej ilości czasu i wysiłku, jeśli nie mamy zamiaru za niego zapłacić. I coś jeszcze… bardzo rzadko, ale wciąż jeszcze zdarzają się działania typu „kryptoreklama” pod postami. Fałszywe komentarze naprawdę bardzo łatwo rozpoznać – takie akcje, zamiast wzmacniać pozytywny przekaz na temat produktu, niszczą go bardzo skutecznie, podkopując zaufanie do obu naszych marek. Wspierajmy się nawzajem w naszych działaniach, a nie przeszkadzajmy sobie.

I na koniec warto zapytać, ile kosztuje współpraca z Wami? Czy to jest droga przyjemność?

Ula Chowaniec: Mam świadomość, że ceny za współpracę bywają komentowane albo wręcz budzą zaskoczenie. Chciałabym powiedzieć o ważnej rzeczy, że współpraca z twórczynią treści, czyli na przykład ze mną, nie jest równa płaceniu za czas pracy. Recenzja to dla mnie średnio trzy dni pracy nad samym materiałem: zdjęcia i ich obróbka, pisanie tekstu, redakcja tekstu, przygotowanie copy do social mediów. Wchodząc we współpracę z blogerką firma, oprócz rzetelnej recenzji, uzyskuje dostęp do zasobu, który tak naprawdę jest bezcenny, czyli społeczności. To nasz największy skarb, a w dbanie o społeczność wkładamy mnóstwo czasu. Nawet jeśli współpraca pozornie jest kosztowna, to w klasycznej reklamie do tak precyzyjnie określonej grupy docelowej dociera się w szeroko zakrojonej, poprawnie zbudowanej kampanii, która de facto kosztuje dużo więcej. Jeśli spojrzymy na współ- pracę z influencerką z tej perspektywy, okazuje się, że stawki rynkowe nie są wcale wygórowane. Dlatego wybierając twórcę do współpracy, warto sprawdzać jakość jego społeczności, bo, niestety, media społecznościowe tworzą przestrzeń do nadużyć. Najłatwiej jest poprosić twórcę o statystyki demograficzne i sprawdzić, czy jego publiczność pokrywa się z targetem marki. Drugim kompletnie darmowym narzędziem jest rozwinięcie listy polubień pod zdjęciem. Jeśli widzimy tam głównie konta z Bliskiego Wschodu, to warto podejść do takiej współpracy z dystansem.

„Miski Dwie”: Powiem tak: tyle, ile kosztuje upewnienie się, że influencer zapytany o polecenie produktu do zakupu ma Wasz bestseller w pamięci. Jest nas w Polsce zaledwie kilka i nasze zdanie ma pewien ciężar gatunkowy. To, że jest nas tak mało, ma bardzo konkretny powód: nie dojrzeliśmy jako społeczeń- stwo do konceptu bieliźniarskich zakątków Internetu, i czasami prowadzenie bloga wymaga nerwów ze stali i determinacji (vide bodyshaming), a także spartańskiej dyscypliny i pilno- wania kalendarza. To jest drugi etat. Pasja, ale jednak etat. Poświęcamy czas, żeby zaznajomić się z ofertą ponad 50 marek, być na bieżąco z trendami i nowościami technologicz- nymi, móc porównać Wasz produkt z podobnymi, odpisać na maile i wiadomości prywatne od czytelniczek i pomóc im zro- bić zakupy, co pół roku przejechać 600 km, by zrobić zdjęcie Waszemu stoisku w Łodzi – ten czas kosztuje. Przysyłając nam produkt, płacicie nie tylko za powierzchnię reklamową na blogu, ale także za nasze spotkanie trzeciego stopnia z wyrobem, który dzięki temu potem dużo pewniej możemy komuś polecić. I bardzo proszę, nie przeliczajcie naszej wartości tak, jak blogerek modowych. Nisza bieliźniarska jest tak mała, że żadna z nas nie będzie miała zasięgów jak Maffashion. Platformy społecznościowe regularnie obcinają nam zasięg za treści rzekomo pornograficzne, za to jesteśmy trójgłową koleżanką, której się pyta, co włożyć pod suknię ślubną. Jeśli Was tymczasowo na nas nie stać, to nie jest to żaden dyshonor. My to rozumiemy, bo dwa lata temu nie było nas stać na hosting i domenę. Ale powiedzcie to wprost, nie sugerujcie, że jesteśmy „za drogie”. Nie jesteśmy.

Kasia Kulpa: Powiedzmy sobie otwarcie – żadna regularna działalność nie utrzyma przez dłuższy czas profesjonalnego poziomu bez sensownego dopływu finansów – oczywiste jest, że zajmuje czas (duża recenzja to kilka roboczodni) i pochła- nia stałe koszty, takie jak utrzymanie stron internetowych, sprzęt komputerowy, fotograficzny itp., a rachunki nie płacą się same. Osoba, dla której działalność blogerska czy influen- cerska jest okazjonalnym hobby podejmowanym za darmo w wolnym czasie i bez poważniejszych planów, raczej nie będzie długofalowo inwestowała w swój warsztat ani wiedzę. Ale żeby nie patrzeć tylko z punktu widzenia twórczyni – sądzę, że po prostu warto współpracować z ludźmi, którzy swoją własną markę traktują naprawdę poważnie. Takimi, którzy budują długotrwałe relacje z odbiorcami, codziennie wchodzą z nimi w dialog, przyciągają nowych oraz planują przyszłość w odniesieniu do swojego brandu. To przede wszystkim takie osoby są w stanie stworzyć i utrzymać wokół siebie najbardziej wartościowe społeczności, wyselekcjonowane grupy, do których z największym prawdopodobieństwem skutecznie dotrzemy ze swoim produktem. Jest jeszcze coś, co trudno wycenić (i przecenić) – tak zwana misja, czyli tworzenie wartości, kreowanie zmiany w świecie. Taką misją jest dla mnie wspieranie rozwoju rynku bieliźniarskiego w stronę coraz większej inkluzywności i różnorodności (za chwilę dojdzie, a właściwie już dochodzi, do tego etyka i ekologia), a marki są dla mnie partnerkami w tym działaniu. Dlatego zawsze powtarzam, że mogą czuć się ze mną bezpiecznie – bo promuję to, co uważam za dobrą jakość, a o mankamentach daję uczciwy feedback. Jeśli przyjdziesz do mnie z niedoskonałym produktem – wstrzymam się z recenzją, zachęcę, byś go rozwijała, a potem przyszła do mnie znowu. Lubię być królikiem doświadczalnym, jestem zapaloną testerką. Jeśli zobaczę w czymś potencjał – będę to wspierała szczerze i z zaangażowaniem. Z zasady za pracę oczekuję wynagrodzenia – jednak nie wszystko, czego razem dokonamy, da się w prosty sposób przeliczyć na złotówki. Z kilkoma firmami udało mi się zbudować dobre relacje oparte na wzajemnym zaufaniu i współdziałaniu i uważam to za nasz wspólny sukces.

Trzeba też pamiętać, że zajmując się tematem bielizny i ciała, możemy tylko w ograniczonym stopniu polegać na social mediach ze względu na zapędy cenzorskie platform. Niejeden profil został zawieszony na długo lub nieodwracalnie zamknięty z powodu zbyt dużej powierzchni wyeksponowanej skóry. My i nasze blogi jesteśmy trochę rewolucją. Zawsze może się okazać, że wrzutka na Facebooka czy Instagram pożyje znacznie krócej, niż planowałyśmy. Dlatego wkładamy pracę i środki w utrzymanie własnych, niezależnych miejsc w Internecie – tam przede wszystkim akumulujemy tworzoną przez nas treść i będziemy to robić nadal. ■

Falbany

Falbanki i falbany to nie nowość w kostiumach kąpielowych, teraz jednak będą większe, bardziej spektakularne i z reguły asymetryczne. Carmen, flamenco, ognisty latynoski temperament i hiszpańskie gorące lato – wszystkie te skojarzenia są jak najbardziej adekwatne.

Elomi

Tropiki

Tropikalna roślinność, monstery i palmy nadal będą bardzo popularne (choć nie będzie to takie szaleństwo na punkcie egzotycznych liści, jak w zeszłym roku).

Prima Donna

X-ray

Czarno-białe motywy kwiatowe I roślinne to propozycja dla tych, którym znudziły się już klasyczne kostiumowe wzory. Ciekawy efekt „prześwietlenia” lasu dobrze prezentuje się zarówno na kostiumach jednoczęściowych, jak i skąpych bikini.

Lingadore

Koralove

Inspiracje czerpane ze świata podwodnego ze szczególnym uwzględnieniem bujnej i tętniącej życiem rafy koralowej. Właśnie odcień pomarańczy z dodatkiem różu (albo rozbielonej czerwieni?) będzie jedną z wiodących barw w przyszłym sezonie, doskonale łączącą się z radosną i energetyczną wakacyjną atmosferą.

Fianeta

Mrau

Cętki, panterki i inne motywy zwierzęce na dobre wróciły do łask. I to nie tylko w wydaniu mody  popularnej, ale i haute couture.  Warto zwrócić uwagę na te propozycje, które odchodzą trochę od kanonu – cętki są odrealnione, w fluorescencyjnych kolorach, z metalicznym błyskiem lub w niespotykanej skali.

Sapph

Pewnego razu w Hollywood

Nie wiemy, czy to na fali ostatniego filmu Tarantino, ale lata 60. cieszyć się będą szczególnymi względami w 2020 roku. Paski, kratki, romby, a do tego luźne, krótkie tuniki w kształcie litery A i obowiązkowo ogromne okulary przeciwsłoneczne. Z takim zestawem można spokojnie ruszać na plażę.

Panache

Landrynki w paski

Połączenie dwóch trendów – samograjów: pasków i cukierkowych odcieni błękitu, różu i zieleni. Ciekawie i bardzo dziewczyńsko zarazem. Świetna propozycja młodzieżowa, ale nie tylko.

Lisca Cheek

Złoto

Kostiumy podobno coraz częściej kupuje się do pozowania przy basenie niż moczenia się w nim w wodzie i odpowiedzią na zapotrzebowanie instagramerek z pewnością są kostiumy w odcieniu złota. W nich naprawdę można wyglądać bardzo glamour.

Fianeta

Z talią

Ciekawą propozycją na przyszłe lato są kostium z paskiem w talii. Dodanie elementu z garderoby wierzchniej do kostiumu to z jednej strony ciekawy zabieg stylizacyjny, a z drugiej możliwość podkreślenia atutów sylwetki, jeśli komuś marzy się figura klepsydry na plaży.

Ysabel Mora

Oskarowa czerwień

Poza odcieniem koralowym to właśnie czerwień ma być szczególnie pożądanym odcieniem. Żywa, intensywna jak błyszcząca karoseria Ferrari czy czerwony dywan na Oskarowej gali. Raczej wersja glamour niż słoneczny patrol.

Ysabel Mora