Spicy Garden

Nowe podejście do mody wyraźnie wyróżnia niektóre marki spośród grona wystawców na targach bielizny w Paryżu. Powiew nowości dociera przede wszystkim z zakątka projektantów i niszowych marek zgromadzonych w Spicy Garden. Wśród nich prym wiodą Brytyjczycy, ale nie brakuje interesujących designerów z Niemiec, Francji czy Australii.

Parah
Parah

Podejmują się oni reinterpretacji panujących konwencji. Gotowi są mieszać i łączyć odległe stylistyki lub odkrywać zapomniane. Potrafią bawić się kolorem i materiałem, dając kobietom możliwość zabawy bielizną. Czerpią z różnych źródeł, z różnych epok. Mamy więc z jednej strony bieliznę w stylu vintage glamour, który naśladuje francuski szyk i wyrafinowanie, z drugiej strony zaś coraz częściej spotykamy się z bielizną o wyraźnym zabarwieniu erotycznym, której przeznaczeniem są chwile intymnego zagubienia. Nie są to jednak fatałaszki z sex-shopów, tanie i mało gustowne, ale interesujące pod względem wzornictwa projekty, wykonane z drogich i delikatnych materiałów. Jednym słowem, bielizna zdecydowanie z wyższych sfer.

Klasyka vintage

fred
Fred&Ginger
Frd
Fred&Ginger

O marce Fred&Ginger stało się głośno już w momencie, gdy powstała w 2007 roku. Kredo twórców to tworzenie pięknych rzeczy, które odzwierciedlają elegancję przeszłości i jej wyrafinowanie, a jednocześnie zaspokajają współczesne pragnienia – komfort i luksus. Wszystkie produkty powstają w Wielkiej Brytanii i mieszczą się pomiędzy promienną niewinnością a mrocznym wdziękiem.
Na wiosnę i lato 2010 marka Fred&Ginger przygotowała dwie kolekcje. Klasyczna, inspirowana vintage, linia My Fair Lady wykonana jest z luksusowych, francuskich jedwabnych satyn i szyfonów w miękkiej palecie barwnej, ozdobionych kamieniami Swarovskiego. Atmosfera tej kolekcji opiera się na wesołych i ekscytujących latach 50. Wzory, które stworzyła Victoria Holt, dyrektor kreatywna firmy, występują w kolorach od subtelnych do wibrujących, mieszają słodki róż, jaskrawą fuksję i biel z jasnoróżowymi kropkami.
Nowością zbliżającego się sezonu jest linia Black Label, która wnika  głęboko w bardziej zmysłowy i uwodzicielski świat Fred&Ginger.  Jedwabne francuskie satyny i szyfony wykończone koronką chantilly przenoszą nas w nową przestrzeń. Wszystkie modele zostały wykonane tylko i wyłącznie w kolorze czarnym i na pewno spodobają się tym kobietom, które chcą przyciągnąć uwagę i mają ochotę na prawdziwy romans.
Obie kolekcje składają się z wysmakowanych zestawów i rzeczy w stylu vintage, które zostały zaprojektowane w klasycznych fasonach; zarówno bielizna, halki, jak i kimono wykonane są z lejącego się jedwabiu. Kobiety, które wybiorą kokieteryjne majtki z wycięciem, balkonetki, staniki z miękkimi miseczkami i inne modele na pewno zadadzą szyku.

Sally Jones
Sally Jones

Obowiązkowy luksus

Sally Jones
Sally Jones

Na targach w Paryżu jesienią 2009 roku zadebiutowała Sally Jones, australijska projektantka luksusowej bielizny, i zaprezentowała kolekcję Parisian Romance. Charakterystyczne dla niej jest łączenie koronek, haftów, jedwabiów i tiulów. Najnowsza kolekcja składa się z dziesięciu tematów. Każdy odzwierciedla odmienny romantyczny nastrój poprzez unikalną kolorystykę i zestawienie materiałów. Sally Jones wyjaśnia, że jej marka wywodzi się z zauroczenia luksusową bielizną i przeświadzcenia, że nie wolno rezygnować z luksusu, jeśli dotyczy odzieży tak intymnej.

Filozofia, która leży u podstaw marki, wynika z przekonania, że bielizna powstała po to, aby być piękną, i po to, żeby sprawiać, że ten, kto ją nosi, również czuł się piękny. – Noszenie luksusowej bielizny wykonanej z najdelikatniejszego jedwabiu i koronek sprawia, że kobieta czuje się elegancka i zmysłowa, a to widać w jej zachowaniu i pewności siebie – twierdzi Sally Jones. Jedwab, elementy wykończenia i koronki pochodzą z Europy, ale projekty kolekcji powstają w Australii i tam są produkowane.

Arsenał uwodzicielki

Maison Close
Maison Close

Maison Close jest francuską marką seksownej bielizny, która powstała trzy lata temu. Swoimi propozycjami stara się odwrócić tradycyjne kody uwodzenia. Zamiast zuchwałości i epatowania zmysłowością proponuje atmosferę tajemnicy, wyrafinowanie i pewną fetyszystyczną przyjemność. Kolekcje soczystej bielizny, odzieży domowej i akcesoriów przeznaczone są dla mężczyzn i kobiet szukających delikatnego erotyzmu. Maison Close jest rzecznikiem rozkoszy bez wulgarności i bez ekshibicjonizmu. Przemienia kobiety, jeśli tego sobie życzą, raz w niewinne, raz w niebezpieczne femme fatale i zaprasza do zabawy w wymyślanie scenariuszy. Pozwala kobietom realizować potrzebę uwodzenie i mieć nad nią pełną kontrolę. Maison Close to nic innego jak dom schadzek, czyli dom publiczny. Ostatnie takie miejsca zostały zamknięte we Francji pół wieku temu, ale wciąż rozpalają wyobraźnię pisarzy, filmowców, malarzy i… strażników moralności. Z powodu swej kontrowersyjnej nazwy marka wciąż napotyka problemy z cenzurą. Wybór nazwy tłumaczy tym, że kobiety kupują erotyczną bieliznę i akcesoria z tego samego powodu, dla którego panowie korzystali z usług domów publicznych. Jest nim poszukiwanie rozkoszy i ekscytacji. Maison Close stawia pożądanie w centrum uwagi. Styl marki mieści się pomiędzy wizerunkiem amerykańskiej pin-up, anglosaksońskim glamour a duchem francuskiego buduaru i bielizną z wyższej półki. Każdej kolekcji nadano nazwę wyimaginowanego domu publicznego: Villa Miel, Perroquet Bleu, Villa Satine, w których damy: Flore, Louisa i Jade starają się zadowolić wyimaginowanego pana Le Français. W każdym z pikantnych scenariuszy jest miejsce na odpowiednią bieliznę i na akcesoria potraktowane z przymrużeniem oka, takie jak: satynowa maska, koronkowe kajdanki czy linijka, którą można zdyscyplinować niesfornego ucznia. Marka zachęca do wymyślania własnych historii. Dla ułatwienia proponuje fasony, które są pewniakami w arsenale uwodzicielki: różne kroje gorsetów, body, halki, pasy do pończoch, a nawet wąską ołówkową spódnicę.

 

MD