Ada Maksim

Rynek bieliźniany intensywnie się rozwija i zmienia. Podążanie za trendami jest ważne, jednak to konstrukcje biustonoszy są najistotniejsze w przypadku firmy gorseciarskiej, która stawia na indywidualny dobór bielizny i zdrowie. Różne rodzaje konstrukcji mają swoje zadania: podnoszą biust, stabilizują lub gwarantują komfort. Jedno jest pewne, efekty te osiągamy dzięki zastosowanym materiałom, a do najbardziej popularnych w bieliźnie należą koronki, hafty i dzianiny.

 

Koronki

Niegdyś uznawane były za jedne z najszlachetniejszych materiałów, na które mogła pozwolić sobie tylko najzamożniejsza część społeczeństwa. Wykonywane były ręcznie i wymagały niezwykłej precyzji i nakładu pracy. Obecnie większość produkuje się mechanicznie, choć na wzór tych z minionych czasów. Najdroższym typem koronek są koronki Leavers, do produkcji których używa się znacznie większej ilości nici niż w pozostałych. Charakteryzują się bogactwem detali, zróżnicowanym tłem oraz widocznym wzorem. Nie są elastyczne, za to bardzo delikatne. Najczęściej wykonuje się z nich wstawki lub łączy z podszewką, której kolor prześwituje spod koronkowego wierzchu.

Wraz z postępem technologicznym powstały, prostsze i szybsze w wykonaniu, koronki Raschel, wykorzystywane w kolekcjach masowych. Często do ich składu dodaje się włókno Lycra, które sprawia że koronka jest elastyczna i dopasowuje się do pożądanego kształtu. W przypadku bielizny, elastyczność jest bardzo ważną cechą. Koronek, które w swoim składzie posiadają Lycrę, można użyć jako element dekoracji ramiączka lub pasa obwodu biustonosza. Również doskonale sprawdzą się w biustonoszu typu bralette , a w przypadku gdy jedna z piersi jest mniejsza – optycznie skorygują asymetrię. Samą koronkę można wykorzystać do biustonoszy na drobny biust.  W przypadku, gdy chcemy jej użyć  w biustonoszach na średni i większy biust, powinna zostać wzmocniona siatką stabilną lub pianką bawełnianą. Połączenie delikatnej koronki ze stabilnym podkładem pozwoli nam zachować, tak ważne przy dużych biustach, cechy, jak stabilność, podniesienie i wymodelowanie piersi.

model Cziczi, Samanta

Hafty

Haftowanie jest metodą ozdabiania tkanin i dzianin, polegającą na wyszywaniu na materiale wzorów za pomocą igły i nici. W odróżnieniu od koronki, w przypadku haftu tło i wzór są tworzone oddzielnie. W przeszłości hafty wykonywane były wyłącznie ręcznie. Obecnie produkuje się je maszynowo, a współczesne urządzenia pozwalają na wykonanie niemalże każdego wzoru. Coraz częściej zamiast produkować gotowy, wcześniej wyhaftowany materiał, hafty powstają na zamówienie, według wskazanego wzoru.

Kultowe biustonosze typu soft najczęściej wykonywane są z haftów na podkładzie ze stabilnej siatki, czyli takiej, która się nie rozciąga. Brak elastyczności powoduje, że taki biustonosz ustabilizuje, podniesie i zaokrągli biust. W przemyśle bieliźnianym równie popularny jest haft elastyczny, którego bazą jest siatka elastyczna, wykonywana najczęściej z nici poliestrowych z dodatkiem Lycry. Z uwagi na swoją rozciągliwość stanowi ona alternatywę dla innych elastycznych materiałów, jak koronka Raschel czy dzianina.

model Hazel, Samanta

Dzianiny

Dzianina powstaje w wyniku tworzenia oczek z jednej lub kilku nitek i ich łączenia. Jest miękka i elastyczna, dzięki czemu dopasowuje się do ciała. W ogólnej nomenklaturze wyróżniamy dwa typy dzianin: o splocie rządkowym lub kolumienkowym. Dzianiny rządkowe wykorzystuje się w przemyśle odzieżowym jako dżersej czy dzianinę swetrową.  Z nich szyje się odzież loungewear i bieliznę nocną. Dzianina kolumienkowa stosowana jest w produkcji bielizny jako siatka, koronka Raschel czy trykot. Zaletą takich materiałów jest fakt, że są znacznie bardziej elastyczne niż dżersej czy dzianina swetrowa. Są też znacznie mniej podatne na kurczenie i wypychanie. Taka dzianina po rozciągnięciu powinna powrócić do swojego oryginalnego kształtu.

Ważną cechą dzianin jest ich gramatura, czyli masa materiału w odniesieniu do metra kwadratowego. Z reguły im cięższa dzianina, tym grubsza, a im lżejsza tym delikatniejsza. Dzianinę o grubszej gramaturze (od 200g/m2) stosuje się na boki biustonosza. Szczególnie istotne jest to przy dużych rozmiarach, gdzie biust jest cięższy, a zbyt wiotki materiał może wbijać się w ciało i powodować dyskomfort. Dzianiny o lżejszej gramaturze sprawdzą się w biustonoszach na drobny biust typu bralette. Trykot z reguły wykorzystywany jest na boki oraz środek biustonosza. Jest miękki i elastyczny a przy tym nie gniecie się. Wysoka zawartość elastanu powoduje, że gładko przylega do ciała. Dobrze znosi tłoczenie, czyli modelowanie na gorąco, więc używany jest do biustonoszy z miseczkami termicznie profilowanymi, bezszwowymi.

W bieliźnie wykorzystuje się też siatki stabilne i elastyczne. Siatki stabilne najczęściej służą do produkcji miseczek biustonoszy typu soft, które często są tłem dla haftu. Z kolei siatkę elastyczną można użyć do obleczenia miseczek lub jako wstawki dekoracyjne. Znacznie lepiej sprawdzi się przy rozwiązaniach typu bralette czy top ponieważ pracuje razem z ciałem, nie krępuje ruchów i idealnie dopasowuje się do anatomii ciała.

model Mamba, Samanta

Dodatki

Podobnie ważne jak główny materiał, są dodatki, czasami niewidoczne gołym okiem. Bez nich biustonosz nie spełniałby swoich funkcji. Mowa o fiszbinach, gumach i zapięciach. Fiszbiny odpowiadają za modelowanie piersi. Dostępne są w kilku rodzajach: sztywne i bardziej elastyczne, metalowe lub plastikowe.  W przypadku stalowych istnieje mniejsze ryzyko ich pęknięcia, nawet przy dużych rozmiarach. Warto sprawdzić czy zastosowane druty są zabezpieczone antykorozyjnie i czy posiadają atesty bezpieczeństwa. Niezmiennie w parze z fiszbinami idzie tunel, czyli stabilna taśma z pustym środkiem, przez którą przewleka się drut. Tunel maskuje fiszbinę, a także chroni skórę przed otarciami.

Dzięki elastycznym gumom bielizna lepiej dopasowuje się do ciała, zostaje na swoim miejscu a materiał się nie roluje. Wyróżniamy gumy płaskie i okrągłe. Z reguły do wykończenia bielizny stosuje się gumy płaskie o różnej grubości i gramaturze. Gumy wąskie, o szerokości około 3 mm, wykorzystuje się do wykończenia górnej części miseczek biustonosza, dzięki czemu miski lepiej przylegają do piersi. Gumy szersze (zazwyczaj 0,5-1,5 cm) stosuje się do boków biustonosza i pasa obwodu w figach. Elastyczne gumy to również ramiączka, które, z racji że pomagają utrzymać ciężar całego biustu, posiadają znacznie większą gramaturę niż gumy wykończeniowe. Wiele firm stosuje stopniowanie szerokości ramiączek – im większy rozmiar misek tym ramiączko jest szersze.

Haftka, będąca zapięciem w biustonoszu, składa się z dwóch kolumn – haczyków i pętelek. W bieliźnie gorseciarskiej najczęściej używa się haftek o wymiarach 3×2 ( trzy kolumny i dwa rzędy) oraz 3×3 (trzy kolumny i trzy rzędy). Szerokość haftki dopasowana jest do rozmiaru biustonosza. Warto również sprawdzić czy brzegi haftek są miłe w dotyku.

Również istotne są haczyki i regulatory. Dzięki nim biustonosz można dopasować pod indywidualne kształty każdej kobiety. Najlepiej jeżeli wykonane są z metalu, gdyż w przeciwieństwie do plastikowych, nie będą się łamać. Dzisiejsza technologia pozwala na wykonanie praktycznie każdego koloru, warto jednak zadać producentowi pytanie w jaki sposób owe dodatki zostały zabarwione. Metal pomalowany jeszcze przed wykonaniem poszczególnych komponentów dłużej utrzyma swoją oryginalną barwę.

Materiał przygotowany we współpracy z firmą Samanta
tekst: Kornelia Adamek

Zapewne wszyscy znacie to uczucie, kiedy siedząc na jakichś oficjalnych prezentacjach w myślach tylko odliczacie czas do przerwy kawowej i tęsknym wzrokiem zerkacie w stronę ekspresów i tac z ciasteczkami. Na szczęście prezentacja kolekcji na nadchodzący sezon w wykonaniu dziewczyn z zespołu Samanty zupełnie nie wpisuje się w tę kategorię spotkań. A wszystko to za sprawą autentycznej pasji i góralskiego temperamentu pani Eli i pozostałych prowadzących. Ale zacznijmy od początku.

Pani Ela Adamek zdradza kulisy powstawania kolekcji Samanty.

A na początku pani Ela opowiedziała o tym, jak powstają kolekcje od momentu, w którym pojawia się pomysł na kolekcję, przez wybór materiałów, odszywanie próbek, aż po dostarczanie gotowych modeli do sklepów. I nie jest to łatwy ani szybki proces! Po krótkim wprowadzeniu przyszła pora na wręczenie nagród partnerom, którym w ubiegłym roku udało się sprzedać ponad 1000 sztuk biustonoszy Samanta. Wyróżnione sklepy obdarowane zostały iście góralskim upominkiem – tak zwaną herbatą „z prądem”.

Po szybkim podsumowaniu roku i prezentacji najlepiej sprzedających się modeli oraz niezwykle ciekawym podsumowaniu ogólnoświatowych trendów w modzie (athleisure, ekologia, powrót do rękodzielnictwa) przyszła pora na gwiazdę spotkania, czyli jesienno-zimową kolekcję. I tu muszę przyznać bardzo spodobała mi się koncepcja, którą wybrała Kornelia Adamek, projektantka marki Samanta. Zamiast starać się skopiować międzynarodowe, kosmopolityczne trendy Kornelia sięgnęła po lokalne inspiracje i wróciła kolekcją w miejsce, z którego marka Samanta się wywodzi – w góry. Jednocześnie tradycyjne motywy połączyła z dominującymi na światowych rynkach tendencjami – dbałością o środowisko oraz modą na sportowe elementy.  

Moim zdaniem powrót do korzeni wypadł bardzo udanie, a nazwy poszczególnych modeli kolekcji i detale haftów nawiązujące do tatrzańskiej roślinności to strzał w dziesiątkę. Zobaczcie zresztą sami! Zapraszamy do podróży krajoznawczej po południowej Polsce:

Linia Sophie – nowy kolor!

Wygodny biustonosz z pianką Spacer 3D w nowym, koralowym wydaniu.

Linia Hazel

Pozostajemy w modnym, koralowym odcieniu. Hafty połączone z beżowym tiulem tworzą piękne tatuażowe efekty – znak rozpoznawczy Samanty. Dwa modele – A143 i A338 inspirowane były modnym krojem braletki, przy czym ten pierwszy model poszerzony został o rozmiary w najwęższym obwodzie (65cm) do miski K.

Linia Valeria

Inspirowana Valerianą sambucifolia, czyli kozłkiem bzowym. Coś dla fanek subtelnego błysku – szwajcarski biszkoptowy haft (z kozłkiem!) ma wplecioną lureksową nitkę.

Linia Daniela

Soldanella carpatica, czyli po prostu urdzik karpacki jest bohaterem haftów zdobiących te niezwykle zmysłowe modele. Black is back, że tak powiem.

Linia Osi

Osi, czyli nie kto inny jak oset. Taki niepozorny, w subtelnym różu, a to właśnie w przypadku tej linii pojawiają się konstrukcyjne nowości: A125 soft bralette z pionowymi i ukośnymi cięciami, dzięki którym model dostępny jest do miski 80H oraz A144 soft bralette, czyli klasyczna miękka braletka na fiszbinie.

Linia Viola

Wrzosowe komplety inspirowane fiołkiem, czyli po łacinie Violą właśnie. Piękny szwajcarski haft nawiązujący do góralskiej kultury i welurowe akcenty.

Linia Mona

Kolejny tatuażowy hit w kolorze roku 2020 instytutu Pantone, czyli classic blue. To nowa odsłona kolorystyczna (po zielonym) tego bestsellerowego modelu.

Linia Roja

Za sprawą Roi znowu wracamy w Tatry i podziwiamy uroczego kwiatka – rojnika górskiego.

Linia Vera

To mój osobisty faworyt kolekcji. Nazwa linii pochodzi od Ciemiężycy zielonej (Veratrum Iobelianum Bernh) . Komplety z tej linii zostały wykonane z dzianiny ciętej laserowo, w skład której wchodzi innowacyjne włókno ROICA. Jest ono nie tylko niezwykle elastyczne, ale także przyjazne dla środowiska – pod koniec swojej żywotności rozpada się bez uwalniania szkodliwych substancji. Tak na marginesie to w całej prezentowanej kolekcji Samanty widać realny wysiłek włożony w produkcję, o której można powiedzieć, że jest odpowiedzialna ekologicznie. Materiały stosowane w produkcji są certyfikowane, hafty pochodzą z Polski lub Szwajcarii, a cała produkcja odbywa się w Makowie Podhalańskim. Brawo!

Linia Zula

Zula (od łacińskiej nazwy Kosmatki, Luzuli) to kolejna stonowana kolorystycznie propozycja z haftem z motywem liści w kolorze cappuccino.

Linia Tiana

Ponadczasowe komplety z geometrycznym motywem zawdzięczają swoją nazwę Goryczce Kropkowanej (łacińska nazwa: Gentiana Punctata).

Linia Perla

Jeśli komuś Perla spodobała się w kolekcji wiosna/lato 2020 to mamy dobrą wiadomość – na jesień/zimę wraca w eleganckiej czerni.

Oczywiście po prezentacji znalazł się czas na ciastka i kuluarową wymianę wrażeń:)

Z influencerkami i influencerami pracuje już wiele firm bieliźnianych, ale są jeszcze takie, które nie wiedzą, jak to robić. W poniższym wywiadzie spotkały się najbardziej znane polskie influencerki, które specjalizują się w tematyce ciałopozytyw- ności i bielizny, by opowiedzieć o tajnikach swojej influencerskiej pracy: Katarzyna Kulpa, Ula Chowaniec, Katarzyna Kramnik, Urszula Turkiewicz i Agata Grysiak. Nikt o bieliźnie nie wie tyle, co one. Nikt tak dobrze nie zna oferty rynkowej i nie orientuje się w nowościach jak one. A przede wszystkim nikt nie ma tak zaangażowanej wokół siebie społeczności. Nasze rozmówczynie prowadzą blogi, są aktywne w mediach społecznościowych i wspierają różne ciałopozytywne akcje.

„Modna Bielizna”: Załóżmy, że jedna z firm bieliźnianych chciałaby podjąć z Wami współpracę, ale nie wie jak. Podpowiedzcie, od czego powinna zacząć?

Ula Chowaniec, blogerka, „Galanta Lala”: Przede wszystkim chciałabym odczarować poczucie dystansu. Tak naprawdę wystarczy po prostu napisać – jesteśmy pod mailem i w social mediach. Wcale nie trzeba się do tego szczególnie przygotowywać, naprawdę! Chociaż doceniam, kiedy marka, kontak- tując się ze mną, ma świadomość, że reprezentuję bardzo konkretną grupę klientek i ma dla tej grupy ofertę. Moja dzia- łalność to aktywizm, ale też tworzenie treści. Firma nie musi mieć nie wiadomo jak rozbudowanej strategii komunikacyjnej – dla mnie najważniejszy jest produkt i jego użyteczność dla moich czytelniczek.

Kasia Kulpa, blogerka, „Stanikomania”: Najprościej po prostu napisać maila albo skorzystać z formularza kontaktowego na blogu, albo wysłać wiadomość na stronie na Facebooku czy Instagramie. Czasem nawet można się do mnie dodzwonić, ale przyznam szczerze, że mail jest moim ulubionym kanałem, jeśli mamy się dopiero poznać. Co do przygotowań, to warto oczywiście zerknąć na blog i zorientować się nieco w tematyce (raczej biustonosze niż pończochy i w rozmiarach raczej większych niż mniejszych, choć w sumie – nie zamykam żadnej drogi!) i w skrócie przedstawić mi swoją firmę. Jesteś małą firmą, dopiero zaczynasz? Tym bardziej uderzaj do mnie. Nawet jeśli nie zrobię ci od razu pakietu recenzji z 40 zdjęciami każda, na pewno możesz liczyć na zainteresowanie, może nawet wrzutkę na Insta, a już na pewno na przekazanie ci wrażeń z przymiarki twojego biustonosza.

Katarzyna Kramnik, Agata Grysiak, Urszula Turkiewicz blogerki „Miski Dwie”: Zachęcam do podejścia łopatologicznego – mail z informacją, że chcecie w taką współpracę wejść, absolutnie wystarczy! Odpowiadamy na wszystkie wiadomości, niezależnie od tego, czy autorem jest pracownik działu marketingu wielkiej firmy, czy osoba, która w zaciszu swojego domu szyje coś na nieprzemysłowym Singerze. Dla nas największą wartością w firmie jest jej produkt, a nie format przedsiębiorstwa. Chcemy promować rodzime marki, a zwłaszcza te mniejsze, które dzięki nam mogą się choć trochę wybić i pokazać szerszemu gronu odbiorców. W gratisie damy wam jeszcze uśmiech na drogę i sześć trzymanych za rozwój firmy kciuków! Są marki, z których przedsta- wicielami wypracowałyśmy sobie przemiłe, osobiste relacje, dzwonimy do siebie z problemami typu ząbkujące dziecko albo walka ze skarbówką. Pamiętajcie, że jesteśmy też tylko ludźmi, i nic, co ludzkie (w tym niewiedza na temat influencer marketingu), nie jest nam obce!

Jakie formy promocji możecie zaproponować firmom?

Kasia Kulpa: Najchętniej zaczynam współpracę od szczegółowej recenzji produktu, by poznać markę i móc z przekonaniem o niej opowiadać. Moim odbiorczyniom najchętniej polecam to, co sama już dokładnie przetestowałam, co dobrze znam i w co wierzę. Jestem zapaloną recenzentką i jest to mój ulubiony rodzaj pracy, ale nie jedyny. Gdy już poznam twój produkt – sky is the limit! We współpracy z markami tworzę też np. opisy całych kolekcji, reportaże z firm, wywia- dy, także reportaże z salonów brafittingowych. Możemy też wspólnie zorganizować konkurs. Staram się, żeby konkursy czy plebiscyty – nawet jeśli są proste, bo nasi odbiorcy mają coraz mniej czasu i coraz trudniej przykuć ich uwagę – były twórcze i stanowiły zaproszenie do rozmowy o tym, czego oczekujemy od bielizny, jakie emocje w nas budzi, co dzięki niej odkrywamy… Właściwie wszystkie moje teksty są takim zaproszeniem. Jeśli chodzi o rodzaj publikacji – mój żywioł to dłuższe formy, ale ciekawa wrzutka lub story na Instagram czy Fejsa mogą być opcją. Muszę jednak najpierw wiedzieć, o czym się wypowiadam, czyli poznać produkt i uznać, że moje odbiorczynie ten produkt zainteresuje. Dzięki temu możemy szybko przykuć uwagę stanikomaniaczek, czyli superzaangażowanej grupy osób, które chcą poznawać i kupować wyselekcjonowaną bieliznę.

Miski Dwie”: Formuła współpracy z nami zmieniała się na przestrzeni lat. Z przyczyn oczywistych zaczynałyśmy od barteru, ponieważ dopiero się rozpędzałyśmy. Obecnie barter traktujemy jako wyjątkowy ukłon w stronę stałych firm – gości, do których produktów mamy już zaufanie, lub małych manufaktur, których po prostu nie stać na nas. Mamy to szczęście, że możemy pomóc świeżym twórcom wypłynąć na szersze wody, więc robimy to (to jest mała namowa: tak, piszcie do nas, naprawdę chcemy u siebie więcej niedużych firm)! Podstawową jednak formą współpracy jest recenzja danego produktu, okraszona szczegółowymi zdjęciami, za którą rozliczamy się na podstawie faktur VAT. Umów nie zawieramy, ponieważ praktyka pokazała, że wydłuża to i utrudnia cały proces, a egzekwowanie jej zapisów np. w wypadku zaniedbania ze strony kontrahenta jest po prostu dla nas nieopłacalne czasowo i finansowo. W 99% przypadków wystarczą mailowe ustalenia, do których możemy się potem wspólnie odnieść. Dodatkowo prawie każdy model poja- wia się chociaż raz na naszym Instagramie i Facebooku, ale ponieważ są to platformy zarządzane zewnętrznie, to bloga traktujemy jako nasz główny kanał. Z przyjemnością organi- zujemy także konkursy dla czytelników, bo to jedna z bardziej ekscytujących rzeczy, jaką możemy dla fanów zrobić.

Ula Chowaniec: Najpopularniejszą w naszej części galaktyki formą współpracy są recenzje. Ich wartość jest podwójna: z jednej strony jest to okazja do pokazania produktu, a z drugiej, z perspektywy klientek, to szansa na rozsądne zakupy produktu, który spełni ich bardzo konkretne oczekiwania. Na recenzji możliwości współpracy wcale się nie kończą,
w gruncie rzeczy jedynym ograniczeniem jest kreatywność. Z mojego doświadczenia wynika, że w większości współ- praca to długofalowe relacje, które nie ograniczają się do komercyjnych postów. W takich relacjach chętnie wspieram interesujące przedsięwzięcia marek i nie mam oporów przed polecaniem ich czytelniczkom. To jest dla mnie sytuacja idealna i jeśli miałabym nam wszystkim czegoś życzyć, to właśnie takiego podejścia.

Czy jest coś, co może Was zniechęcić do współpracy z marką?

„Miski Dwie”: Najłatwiej – niesłowność i bałagan w organi- zacji. W naszej pracy kluczowe jest zapełnianie kalendarza wpisów na kilka miesięcy do przodu, dzięki czemu wiemy, w których miesiącach będziemy miały większe obłożenie, i jak dopnie się nam budżet roczny. Opłaty od firm przezna- czamy głównie na zakup sprzętu do zdjęć, wyjazdy w ra- mach targów, opiekę nad domeną, serwer, prawnika itd., czyli rzeczy, których nie da się odłożyć na potem, bo ich brak może sparaliżować dalsze działanie. Nagły brak w budżecie kilkuset złotych, które zaplanowane zostały już w zeszłym roku, może spowodować spory problem. Po pierwsze, zdarzają nam się sytuacje, że firmy rezerwują terminy recenzji, a potem urywają kontakt. Czasami po jednej, korzystają z tego, że oferujemy zniżki przy większej ilości zamówionych terminów. Potem miesiącami przebijamy się przez kolejne osoby w danej firmie, które nie mają pojęcia, kim jesteśmy, co robimy, o co w ogóle chodzi i czego my chcemy… A na końcu docieramy do osoby, która miała być kontaktowa, i dowiadujemy się, że zarząd czy szefowa marketingu z nas zrezygnowali, tylko nikt nas nie poinformował, albo że czynione razem ustalenia (wraz z datami, negocjowaniem kwot i wyborem produktów) były wyłącznie niezobowiązującym teoretyzowaniem. Miałyśmy wręcz sytuację, że kierowano nas do kontaktu z osobą, która od dobrego roku nie pracowała już w firmie, ale u konkurencji. Po drugie – kultura kontaktu. Bywa, że odzywają się do nas osoby, które zupełnie otwarcie piszą: „Nie wiem, jak się nazywacie”, albo robią błędy w naszych imionach czy nazwiskach, mimo że sprawdzenie, jak się nazywamy, zajęłoby minutę, grożą pozwami za negatywną opinię o produkcie (sic!), albo namawiają do pisania nieprawdy, np. „Tylko ten stanik bez ramiączek utrzyma biust w rozmiarze G!”. Wychodzimy z założenia, że zasada „szanujmy się” powinna być wzajemna. Jeśli my Was szanujemy, to i Wy nas szanujcie. Nam też zdarzy się literówka czy zgubimy maila w skrzynce, ale nie róbmy z tego normy.

Ula Chowaniec: Tym, czego bardzo nie lubię, jest nagłe urywanie kontaktu, kiedy podaję wycenę. To przykra sytuacja. O wiele lepsze wrażenie robi na mnie: „W tej chwili nie mamy na taką współpracę budżetu, ale chętnie wrócimy do tematu za pół roku”. To jest argument, który totalnie rozumiem. Innym „błędem” jest oczekiwanie współpracy za barter. Ujęłam go w cudzysłów, bo wierzę, że takie podejście do współpracy wynika z niedoprecyzowania celów. Jeśli tym, czego chcemy dla marki, jest krótki post o treści „Superstanik, biorę!” okraszony zdjęciem – OK, jest to świadczenie +/- równoważne. Ale jeśli oczekujemy czegoś więcej, warto na takie zlecenie alokować budżet.

Kasia Kulpa: Czasem aż chce mi się krzyczeć: drogie firmy, nie milczcie! Chodzi mi o wasze odpowiedzi na moje działania, a przede wszystkim – na reakcje społeczności. Zaglądajcie do komentarzy, reagujcie śmiało na pojawiające się tam pytania – na które często tylko wy znacie odpowiedź. Moje odbiorczynie są przyzwyczajone do dialogu z markami, czują wtedy, że ich potrzeby są dostrzegane. W ten sposób możecie tylko zyskać w ich oczach. Nie zmuszam, ale bardzo mocno do tego zachęcam! Jeśli chodzi o organizację kontak- tów i współpracy – ogólna dobra zasada brzmi: szanujemy nawzajem nasz czas, nie zostawiamy spraw w zawieszeniu, nie oczekujemy inwestowania dużej ilości czasu i wysiłku, jeśli nie mamy zamiaru za niego zapłacić. I coś jeszcze… bardzo rzadko, ale wciąż jeszcze zdarzają się działania typu „kryptoreklama” pod postami. Fałszywe komentarze naprawdę bardzo łatwo rozpoznać – takie akcje, zamiast wzmacniać pozytywny przekaz na temat produktu, niszczą go bardzo skutecznie, podkopując zaufanie do obu naszych marek. Wspierajmy się nawzajem w naszych działaniach, a nie przeszkadzajmy sobie.

I na koniec warto zapytać, ile kosztuje współpraca z Wami? Czy to jest droga przyjemność?

Ula Chowaniec: Mam świadomość, że ceny za współpracę bywają komentowane albo wręcz budzą zaskoczenie. Chciałabym powiedzieć o ważnej rzeczy, że współpraca z twórczynią treści, czyli na przykład ze mną, nie jest równa płaceniu za czas pracy. Recenzja to dla mnie średnio trzy dni pracy nad samym materiałem: zdjęcia i ich obróbka, pisanie tekstu, redakcja tekstu, przygotowanie copy do social mediów. Wchodząc we współpracę z blogerką firma, oprócz rzetelnej recenzji, uzyskuje dostęp do zasobu, który tak naprawdę jest bezcenny, czyli społeczności. To nasz największy skarb, a w dbanie o społeczność wkładamy mnóstwo czasu. Nawet jeśli współpraca pozornie jest kosztowna, to w klasycznej reklamie do tak precyzyjnie określonej grupy docelowej dociera się w szeroko zakrojonej, poprawnie zbudowanej kampanii, która de facto kosztuje dużo więcej. Jeśli spojrzymy na współ- pracę z influencerką z tej perspektywy, okazuje się, że stawki rynkowe nie są wcale wygórowane. Dlatego wybierając twórcę do współpracy, warto sprawdzać jakość jego społeczności, bo, niestety, media społecznościowe tworzą przestrzeń do nadużyć. Najłatwiej jest poprosić twórcę o statystyki demograficzne i sprawdzić, czy jego publiczność pokrywa się z targetem marki. Drugim kompletnie darmowym narzędziem jest rozwinięcie listy polubień pod zdjęciem. Jeśli widzimy tam głównie konta z Bliskiego Wschodu, to warto podejść do takiej współpracy z dystansem.

„Miski Dwie”: Powiem tak: tyle, ile kosztuje upewnienie się, że influencer zapytany o polecenie produktu do zakupu ma Wasz bestseller w pamięci. Jest nas w Polsce zaledwie kilka i nasze zdanie ma pewien ciężar gatunkowy. To, że jest nas tak mało, ma bardzo konkretny powód: nie dojrzeliśmy jako społeczeń- stwo do konceptu bieliźniarskich zakątków Internetu, i czasami prowadzenie bloga wymaga nerwów ze stali i determinacji (vide bodyshaming), a także spartańskiej dyscypliny i pilno- wania kalendarza. To jest drugi etat. Pasja, ale jednak etat. Poświęcamy czas, żeby zaznajomić się z ofertą ponad 50 marek, być na bieżąco z trendami i nowościami technologicz- nymi, móc porównać Wasz produkt z podobnymi, odpisać na maile i wiadomości prywatne od czytelniczek i pomóc im zro- bić zakupy, co pół roku przejechać 600 km, by zrobić zdjęcie Waszemu stoisku w Łodzi – ten czas kosztuje. Przysyłając nam produkt, płacicie nie tylko za powierzchnię reklamową na blogu, ale także za nasze spotkanie trzeciego stopnia z wyrobem, który dzięki temu potem dużo pewniej możemy komuś polecić. I bardzo proszę, nie przeliczajcie naszej wartości tak, jak blogerek modowych. Nisza bieliźniarska jest tak mała, że żadna z nas nie będzie miała zasięgów jak Maffashion. Platformy społecznościowe regularnie obcinają nam zasięg za treści rzekomo pornograficzne, za to jesteśmy trójgłową koleżanką, której się pyta, co włożyć pod suknię ślubną. Jeśli Was tymczasowo na nas nie stać, to nie jest to żaden dyshonor. My to rozumiemy, bo dwa lata temu nie było nas stać na hosting i domenę. Ale powiedzcie to wprost, nie sugerujcie, że jesteśmy „za drogie”. Nie jesteśmy.

Kasia Kulpa: Powiedzmy sobie otwarcie – żadna regularna działalność nie utrzyma przez dłuższy czas profesjonalnego poziomu bez sensownego dopływu finansów – oczywiste jest, że zajmuje czas (duża recenzja to kilka roboczodni) i pochła- nia stałe koszty, takie jak utrzymanie stron internetowych, sprzęt komputerowy, fotograficzny itp., a rachunki nie płacą się same. Osoba, dla której działalność blogerska czy influen- cerska jest okazjonalnym hobby podejmowanym za darmo w wolnym czasie i bez poważniejszych planów, raczej nie będzie długofalowo inwestowała w swój warsztat ani wiedzę. Ale żeby nie patrzeć tylko z punktu widzenia twórczyni – sądzę, że po prostu warto współpracować z ludźmi, którzy swoją własną markę traktują naprawdę poważnie. Takimi, którzy budują długotrwałe relacje z odbiorcami, codziennie wchodzą z nimi w dialog, przyciągają nowych oraz planują przyszłość w odniesieniu do swojego brandu. To przede wszystkim takie osoby są w stanie stworzyć i utrzymać wokół siebie najbardziej wartościowe społeczności, wyselekcjonowane grupy, do których z największym prawdopodobieństwem skutecznie dotrzemy ze swoim produktem. Jest jeszcze coś, co trudno wycenić (i przecenić) – tak zwana misja, czyli tworzenie wartości, kreowanie zmiany w świecie. Taką misją jest dla mnie wspieranie rozwoju rynku bieliźniarskiego w stronę coraz większej inkluzywności i różnorodności (za chwilę dojdzie, a właściwie już dochodzi, do tego etyka i ekologia), a marki są dla mnie partnerkami w tym działaniu. Dlatego zawsze powtarzam, że mogą czuć się ze mną bezpiecznie – bo promuję to, co uważam za dobrą jakość, a o mankamentach daję uczciwy feedback. Jeśli przyjdziesz do mnie z niedoskonałym produktem – wstrzymam się z recenzją, zachęcę, byś go rozwijała, a potem przyszła do mnie znowu. Lubię być królikiem doświadczalnym, jestem zapaloną testerką. Jeśli zobaczę w czymś potencjał – będę to wspierała szczerze i z zaangażowaniem. Z zasady za pracę oczekuję wynagrodzenia – jednak nie wszystko, czego razem dokonamy, da się w prosty sposób przeliczyć na złotówki. Z kilkoma firmami udało mi się zbudować dobre relacje oparte na wzajemnym zaufaniu i współdziałaniu i uważam to za nasz wspólny sukces.

Trzeba też pamiętać, że zajmując się tematem bielizny i ciała, możemy tylko w ograniczonym stopniu polegać na social mediach ze względu na zapędy cenzorskie platform. Niejeden profil został zawieszony na długo lub nieodwracalnie zamknięty z powodu zbyt dużej powierzchni wyeksponowanej skóry. My i nasze blogi jesteśmy trochę rewolucją. Zawsze może się okazać, że wrzutka na Facebooka czy Instagram pożyje znacznie krócej, niż planowałyśmy. Dlatego wkładamy pracę i środki w utrzymanie własnych, niezależnych miejsc w Internecie – tam przede wszystkim akumulujemy tworzoną przez nas treść i będziemy to robić nadal. ■

Falbany

Falbanki i falbany to nie nowość w kostiumach kąpielowych, teraz jednak będą większe, bardziej spektakularne i z reguły asymetryczne. Carmen, flamenco, ognisty latynoski temperament i hiszpańskie gorące lato – wszystkie te skojarzenia są jak najbardziej adekwatne.

Elomi

Tropiki

Tropikalna roślinność, monstery i palmy nadal będą bardzo popularne (choć nie będzie to takie szaleństwo na punkcie egzotycznych liści, jak w zeszłym roku).

Prima Donna

X-ray

Czarno-białe motywy kwiatowe I roślinne to propozycja dla tych, którym znudziły się już klasyczne kostiumowe wzory. Ciekawy efekt „prześwietlenia” lasu dobrze prezentuje się zarówno na kostiumach jednoczęściowych, jak i skąpych bikini.

Lingadore

Koralove

Inspiracje czerpane ze świata podwodnego ze szczególnym uwzględnieniem bujnej i tętniącej życiem rafy koralowej. Właśnie odcień pomarańczy z dodatkiem różu (albo rozbielonej czerwieni?) będzie jedną z wiodących barw w przyszłym sezonie, doskonale łączącą się z radosną i energetyczną wakacyjną atmosferą.

Fianeta

Mrau

Cętki, panterki i inne motywy zwierzęce na dobre wróciły do łask. I to nie tylko w wydaniu mody  popularnej, ale i haute couture.  Warto zwrócić uwagę na te propozycje, które odchodzą trochę od kanonu – cętki są odrealnione, w fluorescencyjnych kolorach, z metalicznym błyskiem lub w niespotykanej skali.

Sapph

Pewnego razu w Hollywood

Nie wiemy, czy to na fali ostatniego filmu Tarantino, ale lata 60. cieszyć się będą szczególnymi względami w 2020 roku. Paski, kratki, romby, a do tego luźne, krótkie tuniki w kształcie litery A i obowiązkowo ogromne okulary przeciwsłoneczne. Z takim zestawem można spokojnie ruszać na plażę.

Panache

Landrynki w paski

Połączenie dwóch trendów – samograjów: pasków i cukierkowych odcieni błękitu, różu i zieleni. Ciekawie i bardzo dziewczyńsko zarazem. Świetna propozycja młodzieżowa, ale nie tylko.

Lisca Cheek

Złoto

Kostiumy podobno coraz częściej kupuje się do pozowania przy basenie niż moczenia się w nim w wodzie i odpowiedzią na zapotrzebowanie instagramerek z pewnością są kostiumy w odcieniu złota. W nich naprawdę można wyglądać bardzo glamour.

Fianeta

Z talią

Ciekawą propozycją na przyszłe lato są kostium z paskiem w talii. Dodanie elementu z garderoby wierzchniej do kostiumu to z jednej strony ciekawy zabieg stylizacyjny, a z drugiej możliwość podkreślenia atutów sylwetki, jeśli komuś marzy się figura klepsydry na plaży.

Ysabel Mora

Oskarowa czerwień

Poza odcieniem koralowym to właśnie czerwień ma być szczególnie pożądanym odcieniem. Żywa, intensywna jak błyszcząca karoseria Ferrari czy czerwony dywan na Oskarowej gali. Raczej wersja glamour niż słoneczny patrol.

Ysabel Mora

Kolekcja Idrisa marki Róża inspirowana jest francuską elegancją i doskonale sprawdzi się jako część stylizacji na tajemniczą wróżbitkę widzącą przyszłość czy przenikliwą tarocistkę w nadchodzące wielkimi krokami Andrzejki.

Równie dobrze dopełni jednak każdą stylizację na większą imprezę, nie tylko andrzejkową. A wszystko za sprawą koronek, całego mnóstwa koronek! W kompletach z linii Idrisa klasyczna czerń została połączona z delikatną francuską koronką wykończoną rzęskami, co czyni ją niezwykle lekką, a zarazem zmysłową (kochamy te rzęski!). A do koronek świetnie pasuje tiul w delikatne kropeczki.

Za efekt „wow” odpowiadają jednak naszym zdaniem koronkowe aplikacje
na ramiączkach oraz koronkowa kolia na dekolcie, która nie tylko zdobi, ale i wysmukla szyję. Jeśli jednak dla kogoś to zbyt wiele koronkowego szczęścia, zawsze można kolię odpiąć;)
Biustonosze dostępne są w dwóch konstrukcjach: miękkiej (wykończonej u dołu trójkątną baskinką) oraz push up (z wyjmowanymi wkładkami i odpinanymi ramiączkami), do których można dobrać klasyczne figi lub odważniejsze stringi z efektownym rozcięciem z przodu.

Uzupełnieniem kolekcji jest body, w którym świetny efekt daje połączenie koronki i atłasowych pasów. Istnieje również możliwość dokupienia podwiązek.

Do takiej bielizny wystarczy już tylko czerwona szminka i można czarować;)

Carmen

The French Lingerie Loft to nietuzinkowy pomysł na promocję francuskiej bielizny. Drugie tego typu przedsięwzięcie będzie miało miejsce w dniach 18-20 października w Londynie, gdzie będzie można podziwiać najnowsze kolekcje aż 14 francuskich marek. Showroom powstanie w Arboretum, nowej ekologicznie zaangażowanej przestrzeni eventowej w samym centrum Londynu, nieopodal Trafalgar Square. Goście będą mieli okazję zapoznać się z bielizną marek reprezentowanych przez Promincor, do których należą Antigel, Antinéa, Aubade, Chantelle, Empreinte, Eprise, Epure, Implicite, Lise Charmel, Lou, Louisa Bracq, Maison Lejaby, Passionata i Simone Pérèle.

Lou

Lou

Poza samą bielizną na gości czekają dodatkowe atrakcje – brafitting, wystawa historycznych kolekcji bielizny oraz spotkania i rozmowy poświęcone ważnym tematom w bieliźnianej branży: najnowszym trendom, ciałopozytywności czy stylizacjom garderoby z wykorzystaniem elementów bielizny. Nie zabraknie również jogi, konsultacji perfumiarskich czy nauki tworzenia francuskich drinków.

French Lingerie Loft, New York

Więcej o wydarzeniu na stronie: www.frenchlingerieloft.com

A gdyby tak nie musieć się zastanawiać, czy kupić majtki w rozmiarze 42 czy jednak 44? Nie rozważać, czy M to 38, czy bardziej 40 i jak się to wszystko ma do rozmiaru naszej pupy?  Jeśli wy też chcecie móc kupić PO PROSTU majtki, które będą wygodne i dopasowane to nowa linia Kylie 770 marki Corin powinna was zainteresować.

Majtki z linii Kylie 770 wykonane są z superelastycznej dzianiny, która świetnie dopasowuje się do kształtu ciała, a jednocześnie nie traci swojej rozciągliwości. Są delikatne, miękkie, lekkie i przewiewne, czyli takie, jakie powinny być majtki! Co istotne odpowiednio wykończone bezszwowe brzegi nie rolują się i nie zawijają podczas chodzenia.  A to dopiero początek one size’owej linii – w planach są kolejne produkty w jednym rozmiarze dla wszystkich:)

Jesienna kolekcja marki Nipplex to hołd złożony zmysłowej kobiecości, także w rozmiarze plus size. Bardzo nas cieszy, że marka Nipplex dołączyła do firm prezentujących swoje kolekcje na modelkach o większych wymiarach. Widać, że nasza branża zauważa postulaty ruchu ciałopozytywnego i stara się je wprowadzać w życie.

W jesiennej kolekcji znajdziemy kilka znanych i lubianych modeli w nowej odsłonie kolorystycznej – Idę w odcieniu głębokiej, winnej czerwieni oraz Rafaelę i Ramonę w modnym granacie.

Poza odświeżonymi bestsellerami w nadchodzącej kolekcji znalazło się również kilka nowości: stylistycznie nawiązująca do art deco Livia z wyrafinowanymi haftami,  folkowo-kwiatowa Letizia, magiczna Luciana z drobnymi kwiatkami przypominającymi drogę mleczną na nocnym niebie oraz kuszące nasyconymi barwami Luisa i Laura.

Czy są tu jakieś fanki bestsellerowej Anny? Jeśli tak, zwróćcie szczególną uwagę na Loritę – być może będzie to hit nadchodzącej jesieni!

Na deser – modele z linii Leonor, w których pojawiły się welurowe aplikacje, czyli coś za czym bardzo tęskniłyśmy, odkąd odkryłyśmy połączenie weluru z bielizną na jednych z paryskich targów.

Kolekcję bielizny uzupełnia stale poszerzająca się oferta wygodnych piżam i koszulek nocnych, jak choćby te z linii Livia, Letizia czy Luciana.

Cały katalog znajdziecie tutaj:

katalog.nipplex.pl 

A tak przy okazji – wiecie, że marka Nipplex obchodzi w tym roku 25-lecie swojego  istnienia? Zdradzimy tylko, że część z atrakcji zaplanowanych z tej okazji czeka na Was podczas jesiennego Salonu  Bielizny w Łodzi:)

A póki co nie przegapcie urodzinowej oferty!

W dniach 19-31 sierpnia 2019 wybrane modele marki Nipplex będą dostępne 30% taniej. Są to dobrze Wam znane: Patricia II, Telimena, Edyta, Brigitte oraz Tatiana semi-soft. To świetna okazja do uzupełnienia rozmiarówki. O szczegóły pytajcie w hurtowniach i u przedstawicieli.

Me Seduce to marka erotyczna założona przez przebojową projektantkę Edytą Szczekocką, która w swojej firmie zatrudnia wyłącznie kobiety. Jej misją jest odczarowanie bielizny erotycznej w Polsce i pokazanie, że gadżety erotyczne są dla wszystkich.

Prawda jest taka, że choć marka z Zabrza jest dobrze znana na rynkach zagranicznych, to w Polsce nadal relatywnie mało sprzedaje. Szczególnie dobrze Me Seduce radzi sobie natomiast w Arabii Saudyjskiej, Niemczech i Rosji, gdzie rewelacyjnie sprzedają się flagowe produkty marki – nasutniki. Nasutniki tworzone są ręcznie, co czyni je niepowtarzalnymi, a jednocześnie gwarantuje bardzo dobrą jakość. Do ciała przykleja się je przy pomocy wytrzymałego, ale neutralnego dla skóry kleju, dzięki czemu nie trzeba obawiać się podrażnień lub otarć. Dobre wykonanie i bezpieczeństwo produktów są niezwykle istotne, dlatego do każdej paczki wysyłanej z siedziby firmy dołączany jest certyfikat pochodzenia gwarantujący produkcję w europejskim standardzie. Takie podejście do bielizny erotycznej sprawia, że marka nie musi konkurować z tańszymi wyrobami z Chin ceną – o swoją pozycję walczy odpowiednią jakością.
Me Seduce była już wielokrotnie nagradzana za swoje kolekcje, a do zebranych trofeów dołączyła ostatnio prestiżowa nagroda XBiz Europe w kategorii Marki Bielizny Roku. Warto dodać, że Me Seduce była jedyną polską marką wśród zwycięzców. Obecnie marka planuje powiększenie swojej siedziby, intensywne promowanie marki na targach, w tym niezwykle popularnym wydarzeniu EroFame w Hannoverze, a także zwiększenie swojej obecności na rodzimym rynku. Trzymamy kciuki!

Tradycyjnie już podczas Unique by Mode City na pokazach prezentowane są najciekawsze komplety wystawców na 2020 rok. W dużej mierze pokazywane są kostiumy kąpielowe i odzież plażowa, ale zdarzają się także propozycje bieliźniane i loungeware’owe. Tym, co nam się najbardziej rzuciło w oczy jest duży odwrót od printów. Sporo jest natomiast jednobarwnych, prostych propozycji. Według ekspertów za taką wizję bielizny i kostiumów kąpielowych „odpowiedzialny” jest rosnący na sile ruch ciałopozytywny,  który stawia na pierwszym miejscu komfort i dobre samopoczucie we własnym ciele, a nie bycie seksowną czy zniewalającą w oczach innych. Poniżej znajdziecie galerie z masą zdjęć z poszczególnych pokazów. Miłego oglądania!