Wielu ludzi ma mieszane uczucia, kiedy widzi hasła wydrukowane na bieliźnie. Zwykle mają one być dowcipne i błyskotliwe, ale jeśli przesłanie jest zbyt dosłowne, to takie teksty mogą przynieść odwrotny skutek do zamierzonego.
Większość haseł na bieliźnie ma być urocza i zaczepna. Wykorzystywane są do tego kalambury słowne lub dwuznaczności będące zalotną wiadomością dla partnera, który ujrzy bieliznę w sytuacji intymnej.
Jednak niefortunne hasło może skutkować koszmarnym PR-em, po którym trudno będzie odbudować pozytywny wizerunek marki. Wielu producentów nadal posiada w swojej ofercie majtki z hasłami typu „Call me” czy „Szczęśliwy traf?”, które coraz częściej spotykają się z wyrazami dezaprobaty ze strony klientów.
W tym momencie pojawia się pytanie, jaki jest sens tworzenia bielizny z hasłami, które są bezpośrednimi wiadomościami do drugiej osoby? A skoro jednak powstają, to czemu nie mogą być to chociaż elementy damskiego i męskiego desu z hasłami wartymi propagowania?
Właśnie na taki pomysł wpadła Amulya Sanagavarapu, 22-letnia studentka z Kanady, która stworzyła kolekcję bielizny damskiej i męskiej ze sloganami zwracającymi uwagę na kwestie, takie jak równość płci czy gwałt.
Hasła poruszają różne aspekty relacji intymnych, a wśród nich można znaleźć takie, jak: „Porozmawiajmy o seksie”, „Nie, znaczy nie”, „Mój rozmiar jest idealny” czy „Najpierw zapytaj”.
Marka stworzona przez Amulya, Feminist Style, zarobiła prawie 23 tys. dolarów, a kwota ta została przekazana na organizacje broniące praw kobiet. W sposób zabawny zwraca uwagę na istotne kwestie relacji między ludźmi, które często są bagatelizowane czy nawet ośmieszane w dyskursie publicznym.
Comments
Ciekawe jakiej firmie się oberwało…
Jest to dobry początek na poważne tematy, a nie takie pitu pitu.
Fajnie, gdyby powstał siostrzany projekt w Polsce, z polskimi napisami.